Prokurator od śledztwa ws. śmierci Igora Stachowiaka z awansem
fot. archiwum.radiowroclaw.pl
Zdaniem Macieja Lisowskiego z Fundacji Lex Nostra, która działa na rzecz pokrzywdzonych przez aparat państwowy oraz organy i instytucje publiczne, początkowo śledztwo ws Igora Stachowiaka we Wrocławiu było prowadzone nieudolnie. - Nie zabezpieczono od razu mundurów policjantów, ani też billingów z ich telefonów - mówi Lisowski:
Innego zdania jest Anna Kijak-Głęboczyk, prokurator z Poznania, która przejęła śledztwo Katarzyny Salwy. Jej zdaniem, prokurator z Wrocławia zrobiła wszystko zgodnie z fachem:
Żal do obu prokuratorek ma natomiast ojciec zmarłego 25-latka, Maciej Stachowiak. Jak mówi, to właśnie poznańską prokuraturę prosił przez kilka miesięcy o zabezpieczenie billingów z telefonów oskarżonych i domagał się śledztwa dotyczącego wątku uduszenia jego syna. Prokurator Kijak-Głęboczyk po wcześniejszym umorzeniu, wznowiła je dopiero na wyraźne zalecenie sądu.
Awans Katarzyny Salwy to nie jedyna promocja osoby związanej ze śledztwem ws. śmierci Igora Stachowiaka. Także policjant odpowiedzialny za zabezpieczenie nagrań z 15 maja 2016 roku Arkadiusz Majcherek doczekał się awansu. Przypomnijmy, że również Jerzy Kokot, który był komendantem komisariatu, gdzie w maju 2016 roku zmarł 25-latek dostał w 2017 roku awansował na zastępcę komendanta miejskiego we Wrocławiu.
On, a także kilku innych oficerów policji - w tym Arkadiusz Golanowski, komendant wojewódzki i jego zastępca zostali zdymisjonowani, dopiero po burzy medialnej wywołanej publikacją przez TVN filmów z paralizatora, którym rażony był Igor Stachowiak.
Dariusz Kokornaczyk, który był komendantem miejskim w dniu śmierci Stachowiaka i jego ówczesny zastępca Arkadiusz Małecki, po emisji reportażu telewizyjnego złożyli wnioski o przejście na emeryturę. Nie ponieśli więc żadnych służbowych konsekwencji i dostali 6-miesięczne odprawy.
Trzej policjanci, którzy są dziś w tej sprawie oskarżeni, stracili pracę dopiero po publikacji Superwizjera. Jedynie Łukasz R. stracił pracę kilka miesięcy wcześniej i to on jest dziś w najtrudniejszej sytuacji w sądzie. Całej czwórce grozi do 5 lat więzienia za przekroczenie uprawnień i torturowanie zatrzymanego.
Na razie nie udało nam się skontaktować z prokurator Salwą. W ministerstwie dowiedzieliśmy się, że przebywa na urlopie.