Olga Tokarczuk: Całe to moje "noblostwo" jest dziwaczne [ROZMOWA]
POSŁUCHAJ:
Fragment rozmowy:
Olga Tokarczuk: To jest trochę tak, że dużo bardziej się wszyscy inni przejmują tym Noblem niż ja. Ja jestem jakoś taka zimnokrwista. Wiem, że należy się zachowywać i tak się zachowuję sama - spontanicznie. Zarówno z tych najgorszych przypadłości i nieszczęść należy szukać jakiś dobrych stron i należy zachować zimną krew. Tak samo w tych największych radościach i nagrodach, i prezentach od życia też należy zachować zimną krew. Byłam zajęta przez ostatni rok. I tak byłam mniej zajęta niż myślałam, że będę. Pandemia odwołała bardzo wiele wyjazdów, promocji itd.
Dariusz Wieczorkowski: Tak po ludzku, miała Pani taki moment, żeby znaleźć chwilę czasu, może kilka dni, tygodni, żeby poczuć „frajdę” z tego wszystkiego co się wydarzyło? Dla wielu osób to jest w ogóle nie do wyobrażanie - te emocje z którymi musiała się Pani zmierzyć.
Właśnie chyba nie miałam. Wszystko to przypadło, to całe moje „noblostwo” jest jakieś dziwaczne i bizarne. Dostałam za zeszły rok, potem na rok celebracji przypadł lockdown. Wszystko się stało takie właśnie dziwaczne i do tej pory z tej dziwaczności jeszcze nie wyszłam. Myślę, że dopiero poczuję to wszystko, co powinnam poczuć może w przyszłym roku, może wiosną, może jak wszystko wróci do normy. Albo nie dane mi będzie w ogóle i będę tą dziwaczną noblistką.
Może to ciśnienie musi z Pani zejść paradoksalnie mimo takiego długiego upływu czasu?
Możliwe, że ja jakby nie miałam czasu odreagować i tak się nacieszyć, i pobyć z tym wszystkim. Cały czas coś się działo. Bardzo dużo lęku mamy przez ten ostatni rok. Przed wywiadem rozmawialiśmy o chorobie, objawach itd. Zaraz stąd jadę na testy. Idzie zima straszna, wszyscy się martwią jak przetrwamy ten ciemny i zimny czas.
Czyli COVID determinuje też Pani rzeczywistość?
Pewnie, że tak. Wydawało nam się, że jesteśmy tacy różni od siebie, a tu się okazuje, że w sytuacji zewnętrznego zagrożenia jesteśmy do siebie dużo bardziej podobni niż by się nam wydawało.
To prawda. Z danych Biblioteki Narodowej wynika, że Polacy stronią od książek. Rok temu przeczytanie jednego tytułu zadeklarowało 39% z nas. Czy te dane mają szansę się zmienić w Pani ocenie? Czym Polaków by Pani zachęciła, żeby sięgnęli po jakikolwiek tytuł?
Ja już mam dość tego zachęcania do czytania. To tak jakby zachęcać ludzi do miłości, przyjemności, mądrości. Niechże nie czytają jak nie chcą. Ich wybór.