Zmarł prof. Roman Koch, ceniony naukowiec i dydaktyk. Miał 101 lat

BT, mat. prasowe | Utworzono: 17.03.2021, 16:56 | Zmodyfikowano: 17.03.2021, 16:56
A|A|A

fot. mat. prasowe

W 2020 r. prof. Roman Koch świętował swoje setne urodziny. Z tej okazji zorganizowana została specjalna wystawa, a naszego naukowca odwiedził ówczesny rektor prof. Cezary Madryas. Uczelnia przygotowała też specjale wydawnictwo poświęcone prof. Romanowi Kochowi. Profesora wspominają w niej współpracownicy, studenci i prof. Jerzy Buzek, premier RP w latach 1997-2001, którego pracę doktorską recenzował prof. Roman Koch.

Zdaniem prof. Andrzeja Noworyty z Wydziału Chemicznego, który najpierw był studentem prof. Kocha, a potem wieloletnim współpracownikiem, był on cenionym i lubianym przez studentów wykładowcą. - Mówili na niego z czułością „Papa Koch”. Jego wykłady były ciekawe, ilustrowane precyzyjnymi i czytelnymi rysunkami. Skończył studia na Wydziale Mechanicznym, gdzie rysunek techniczny jest podstawową forma przekazywania informacji i to było widać na jego wykładach – mówił w 2020 r. prof. Andrzej Noworyta.

Kowal własnego losu

Prof. Roman Koch urodził 26 lutego 1920 r. w Kobylnicy Ruskiej, koło Lwowa. Ojciec Karol był kowalem, ale zadbał, by dzieci się kształciły. Matka Teofila prowadziła dom, zajmowała się dziećmi i miała piękny głos, który odziedziczył po niej syn Feliks, w dorosłym życiu śpiewak operowy.

Młodszy o 11 lat brat Romana, prof. Jan Koch (m.in. prorektor PWr w latach 1985-1987, twórca i wieloletni dyrektor Wrocławskiego Centrum Transferu Technologii) opowiada, że w domu rodzinnym było dość skromnie, ale kładło się nacisk na czytanie książek i zdobywanie wiedzy.

– Ojciec był mądrym człowiekiem. Dlatego wysłał najstarszego z sześciorga rodzeństwa, czyli Romana do gimnazjum. Uważał – i jak się później okazało słusznie - że on nas pociągnie za sobą. Roman zdał maturę jeszcze przed wojną, w 1938 r. Poszedł do wojska na ochotnika, bo nie miał za co studiować – opowiada prof. Jan Koch.

W 1939 r. 19-letni Roman Koch wziął udział w obronie Warszawy. Po kapitulacji stolicy nie trafił jednak do niewoli, bowiem Niemcy – jak relacjonuje prof. Jan Koch – brali tylko oficerów. Wrócił do domu. Podczas okupacji najpierw przebywał na terenie byłego ZSRR, a w latach 1942-1945 na robotach w III Rzeszy. Tam bardzo dobrze poznał język niemiecki. Później przez całe zawodowe życie będzie z tego korzystać, zawierając wiele naukowych przyjaźni właśnie z Niemcami. Profesor znał również bardzo dobrze język rosyjski. Nigdy jednak nie opowiadał ani rodzinie, ani współpracownikom o tym wojennym okresie.

Po wojnie cała rodzina Kochów – jako repatrianci ze Wschodu – trafiła pod Gorzów Wielkopolski, gdzie Roman Koch na krótko zostaje urzędnikiem w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym. Rodzice pod Gorzowem spędzą resztę życia. Synowie: Jan i Roman będą jeździć z Wrocławia do domu na wakacje. Roman nie chce być urzędnikiem. Chce być inżynierem, ale tylko na Politechnice we Wrocławiu są jeszcze wolne miejsca. Przyjeżdża do miasta i zapisuje się na uczelnię. W 1946 roku trafia na Wydział Mechaniczno-Elektryczny. Wtedy najpopularniejszy, bo chętnych jest aż 175 osób. Studiuje na tym wydziale do 1949 roku, a po jego podziale w 1950 roku ukończył Wydział Mechaniczny.

Błyskotliwa kariera

W 1948 r. został asystentem w Katedrze Inżynierii Chemicznej w Oddziale Chemii Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu. Od 1951 r. jest starszym asystentem, adiunktem został w 1953 r. w Katedrze Inżynierii Chemicznej na Wydziale Chemicznym Politechniki Wrocławskiej. Początkowo prowadził wykłady i ćwiczenia z rysunku technicznego na Chemii Technicznej Wieczorowej Szkoły Inżynierskiej.

W 1961 r. obronił pracę doktorską „Niektóre zagadnienia kinetyki chemisorpcji w obszarze emulgowania na przykładzie absorpcji CO2 w roztworach wodnych NaCH”, której promotorem był prof. Zdzisław Ziołkowski. W 1964 r. został docentem. Pracował w Katedrze Inżynierii Chemicznej na Wydziale Chemicznym, a w 1968 r. w Instytucie Inżynierii Chemicznej i Urządzeń Cieplnych PWr. W 1970 r. otrzymał tytuł profesora, a pięć lat później – stanowisko profesora zwyczajnego.

Od 1970 roku był związany z Wydziałem Mechaniczno-Energetycznym. W latach 1968-1974 został zastępcą dyrektora, a następnie pełnił funkcję dyrektora Instytutu Inżynierii Chemicznej i Urządzeń Cieplnych (1974-1981, 1987-1990). Pełnił też funkcję kierownika Zakładu Aparatur Chemicznych (1968-1974), a następnie Zakładu Aparatur Procesowych w tym instytucie (1974-1976). W 1982 roku został członkiem Rady Wydziału Mechaniczno-Energetycznego. W 1984 r. mianowano go rzecznikiem dyscyplinarnym dla nauczycieli akademickich PWr. Przez wiele lat zasiadał w Senacie uczelni.

W 1991 r. prof. Roman Koch formalnie przechodzi na emeryturę. Jednak jeszcze przez wiele lat prowadził zajęcia ze studentami. Nie rezygnował też z pracy w kwartalniku PAN „Inżyniera Chemiczna i Procesowa”, który prowadził jako redaktor naczelny łącznie przez 30 lat, od 1980 r. do 2011 r.

Od momentu powołania był Członkiem Komitetu Inżynierii Chemicznej i Procesowej PAN; był też wiceprzewodniczącym Komitetu (1994-2003), przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Inżynierii Chemicznej PAN w Gliwicach (1987-2003) oraz Ośrodka Badawczo-Rozwojowego „CeBeA” w Krakowie (1987). Członkiem Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego, redaktorem naczelnym kwartalnika PAN „Inżynieria Chemiczna i Procesowa”, autorem książek oraz skryptów dla studentów.

Odznaczony Krzyżem Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, tytułem Profesora Honorowego Politechniki Wrocławskiej. Medal za wybitne zasługi dla Rozwoju Politechniki Wrocławskiej otrzymał w 2004 r.

Prof. Roman Koch specjalizował się w inżynierii aparatury procesowej, w szczególności procesów wymiany masy w aparatach kolumnowych. Jest autorem lub współautorem ponad 90 artykułów naukowych, jednej monografii, 7 rozdziałów w książkach, 7 skryptów oraz patentów. Wypromował 23 doktorów.

Rodzina jest najważniejsza

Był oddany nie tylko pracy zawodowej, studentom, ale i rodzinie. Był świetnym organizatorem wyjazdów wakacyjnych i wspólnego spędzania świąt. Żonę Irenę poznał jeszcze w gimnazjum. Chodzili do jednej klasy, wspólnie zdali maturę. W czasie wojny ich drogi się rozeszły. Ponownie spotkali się w 1945 r. We Wrocławiu założyli rodzinę. W 1946 r. na świat przyszła ich córka Grażyna, która w przyszłości skończy architekturę na PWr. W 1953 r. urodził się syn Andrzej, w dorosłym życiu lekarz. Żona Irena umarła w 1997 r. Córka Grażyna Figas, wspomina, że będąc licealistką każde wakacje spędzała z tatą w górach.

Profesor był co prawda bardzo zajętym człowiekiem, ale nigdy nie zapominał o najbliższych i bardzo dbał o rodzinne więzy.

REKLAMA

To może Cię zainteresować