Zmiana nazwy ul. Ofiar Oświęcimskich to prezent dla Eriki Steinbach (felieton)
To, że nazwę wprowadzono w PRL chyba nie ma znaczenia, mimo, że dziś już wiemy, iż trzeba mówić raczej o "Auschwitz", a nie o "Oświęcimiu", jeśli nie chcemy utonąć w problemie "polskich obozów koncentracyjnych". Jestem zwolennikiem zmian nazw. Chcę, żeby Armia Radziecka nie miała w Polsce ulic, tak jak nie ma ich Wehrmacht (choć anegdota mówi, że w zapale omal nie przemianowano jednej z ulic w Sopocie na „Obrońców Monte Cassino”).
Ale zmiana ulicy Ofiar Oświęcimskich na jakąś inną przypomina dokonaną we frankistowskiej Hiszpanii zamianę Czerwonego Kapturka w kapturek niebieski. Wtedy cieszył się z tej niedorzeczności dziennik „Prawda” (nie chodzi o gazetę Świętochowskiego). Dziś zatrze ręce Erika Steinbach.
REKLAMA