Odważna Paula Cole
Najnowsze dzieło Pauli Cole to mieszanka dźwięków smooth jazzu i ambitnego popu, ale znajdzie się także gratka dla fanów bossa-novy, czy reggae. Zresztą tej muzyki nie da się tak po prostu zaszufladkować.
Paula pokazuje łagodne, ciepłe oblicze dojrzałej kobiety. I czyni to w iście doborowym towarzystwie. „Courage” wyprodukował przyjaciel artystki, znakomity Bobby Colomby, którego możemy kojarzyć choćby z ostatnich albumów z miłosnymi tematami Chrisa Botti - trębacza o „nieskazitelnym brzmieniu”. To właśnie Bobby zmotywował Paulę do ponownego wejścia do studia. Pamiętajmy, że milczała blisko osiem lat.
Świat usłyszał o Pauli Cole dzięki Peterowi Gabrielowi. Zaprosił ją bowiem na trasę „Secret World Live Tour” w 1993 r. Cudownie wykonali wówczas „Blood Of Eden”, a Paula dzielnie zastąpiła w tej kompozycji Sinead O’Connor.
Potem postanowiła pójść za ciosem i postarała się zgromadzić materiał na swój debiutancki album. Miała ku temu podstawy - studiowała śpiew jazzowy i improwizację w Berklee College of Music w Bostonie. „Harbinger” ukazał się w 1994 r. I mimo,że nie odniósł wielkiego sukcesu, młoda piosenkarka została zauważona i podpisała kontrakt z wytwórnią Warner Music.
Sukces przyszedł trzy lata później, kiedy ukazała się jej kolejna płyta „This Fire”. To na niej znalazł się fantastyczny utwór „Where Have All The Cowboys Gone”. Stał się przebojem. Paula otrzymała natomiast nagrodę Grammy w kategorii Best New Artist. Nie bez znaczenia pozostał również fakt, że inna kompozycja z tego krążka, mianowicie „I Don’t Want To Wait” stanowiła ścieżkę dźwiekową do popularnego obrazu „Dawson’s Creek”.
Niestety „Amen” z 1999 r. nie przyczynił się do polepszenia sytuacji finansowej naszej bohaterki. Co gorsza, odwróciła się od niej firma fonograficzna, argumentując swą postawę małymi dochodami ze sprzedaży i brakiem sukcesu albumu w porównaniu z „This Fire”. Zauważony został jedynie singiel "I Believe In Love", zremiksowany zresztą do tanecznego formatu - dopiero w takiej komercyjnej wersji przypadł do gustu słuchaczom.
Jedak Paula Cole nie poddawała się. Nie dość, że umieszczała nowe kompozycje na swojej stronie internetowej, to nie odmawiała także współpracy swoim przyjaciołom muzykom. A od lat należy do nich, między innymi, wspomniany już Chris Botti. To właśnie na jego albumie „First Wish” genialnie uzupełnia się z trąbką spokojny i łagodny głos pięknej dziewczyny. Kompozycja „Like I Do Now” zapadła mi w pamięć na długie lata i to dzięki niej polubiłem Paulę, choć na późniejszych krążkach z Bottim nie wypadała już tak przekonująco (np. nieudana, moim zdaniem, wersja „My One And Only Love”).
Przy okazji nagrywania projektów dla innych artystów pojawił się przyjaciel, który postanowił zająć się wydaniem czwartego solowego projektu Pauli Cole. Artystka zmieniła wytwórnię i już w barwach koncernu Decca uraczyła nas w ubiegłym roku albumem „Courage” pod czujnym uchem Bobby’ego Collomby. Muzyka to zróznicowana i pełna osobistych tekstów. Słowa otwierającego całość „Comin’ Down”, będącego kolejnym singlem tego wydawnictwa, mówią wiele o jej kondycji i nastawieniu do świata:
„Lord make me an instrument to sing away the pain,
This rushing river, comin’ down.
I’m free, here in the mountains of peace may I be.
I see the greatness above and the smallness of me”
W “Lovelight” natomiast słychać wyraźne odniesienia do jasnych stron rodzicielstwa. Paula Cole jest od paru lat szczęśliwą mamą, co daje się zauważyć w refrenie:
„In your eyes I find,
You are my lovelight,
You are my lovelight”
W “Lonelytown” możemy delektować się jazzowymi improwizacjami samego Herbiego Hancocka i świetnymi, lirycznymi frazami:
“The sun of my soul.
But I took him for granted,
Ignored all the signs,
And now it’s just memories and passing ghosts.
Spiderwebs and weeds waist high,
Abandoned schoolyards and rusted wire.
Looking for love,
Looking for life,
In Lonelytown”
Miło jest odnaleźć również bardziej klasyczne oblicze artystki w przebojowym „14” ze szczerymi wyznaniami typu:
„But I was 14 with my passion and 15 with my best
16 with ego and zero with the rest, oh yeah
My heart is a POW tangled in my chest
I don't know how to communicate in a cardiac arrest”
Nietrudno ulec rozkołysanej bossa-novie „Hard To Be Soft” z gościnnym udziałem wokalnym samego Ivana Linsa i nieco ironicznym tekstem:
“I wanna be a star, Like Marilyn Monroe,
A Cinderella Fantasy, A naive Clara Bow,
A princess and the pea, I try to play the part,
Surrounded by society, Hypnotizing me,
It’s hard to be soft”
Znakomicie prezentuje się także “Safe In Your Arms”, przypominające najlepsze piosenki Boba Marleya. Mamy tu reggae z wyraźnym pulsem i odważnym tekstem:
“It don't matter how strong I think I am.
I always need another heart.
To bind me in the moment.
To help me see myself.”
„Until I Met You” zaskakuje udanym duetem wokalnym z Paulem Buchananem.
Muzycznych niespodzianek jest na tym albumie więcej. Gwarantują je na pewno wyśmienici instrumentaliści zaproszeni do współpracy. A lista jest imponująca:
Billy Childs (piano, Rhodes)
Billy Kilson (drums)
Brahim Fribgane (percussion)
Chris Botti (trumpet)
Chris Bruce (guitar)
David Foster (piano)
David Palmer (keyboards, piano, melodica)
David Piltch (bass)
Dean Parks (guitar, dulcimer)
Greg Leisz (pedal steel guitar)
Hassan Hakmoun (sentir)
Herbie Hancock (piano)
Ian Walker (bass)
Ivan Lins (vocals)
Jamshied Sharifi (keyboards)
Jay Bellerose (drums, percussion)
Jeff Lorber (keyboards, organ)
Jimmy Johnson (bass)
Mark Goldenberg (guitar, keyboards)
Paul Buchanan (vocals)
Steve Khan (guitar)
Tony Levin (bass)
Ponad wszystkim góruje jednak brzmienie fortepianu i głos Pauli Cole. Wzrusza i czaruje. I niech tak pozostanie. Będę trzymał za nią kciuki. To zdolna i piękna kobieta.
Paula Cole „Courage”
DECCA 2007