Jako dziecko spędzał czas z przyszywanym dziadkiem z sąsiedztwa w jego pracowni. Jego pierwszy mistrz restaurował pianina, ale też- gdy trzeba było- zepsute wersalki. To tam Andrzej Lech Kriese pierwszy raz w życiu trzymał w ręku narzędzia. Potem pragnął być muzykiem, te plany pokrzyżowała choroba. Do najlepszej pracowni organmistrzowskiej na świecie trafił trochę przez przypadek. Spędził tam 12 lat. W cyklu ShowRAM opowiedział o tajnikach swojej profesji: