George Best "Strzał w przerwie"
Dlaczego? Bo George Best po prostu oddychał innym powietrzem, biegał po tamtych boiskach, kąpał się po meczu w zwykłej wannie, trenował pod okiem menadżerów-ludzi, nie robotów, uwielbiali go kibice sprzed Heysel. Książka "Strzał w przerwie" nie jest sentymentalnym bajaniem o złotych czasach, choć i sentymenty, i złote czasy ubarwiają każdy rozdział. Zbiór okołopiłkarskich anegdot lepiej albo gorzej zapamiętanych przez Najlepszego to żywa opowieść o ludziach, którzy dzięki własnej osobowości i talentowi gawędziarza ciągle są w centrum zainteresowania. Oglądamy ich jakby uganiali się jeszcze za piłką lub kobietami w jakiejś uniwersalnej przestrzeni, pili to swoje kolejne piwo w pubie i palili nieodłączne cygaro. Mrugnięciem oka pozdrawiają widzów.
Książka jest podzielona na prawie równe części: "Na boisku" i "Poza boiskiem". Best pisał ją podczas rekonwalescencji po przeszczepie zniszczonej alkoholem wątroby. W pierwszej odsłonie opowiada o zawodnikach, szefach, futbolowych podróżach. Druga zawiera pozostałe tematy wiodące: picie, sławę, media, płeć piękną. Poznajemy Dereka Dooleya, napastnika Sheffield. Jego błyskotliwą karierę przerwała kontuzja, amputacja nogi po gangrenie. Dooley mówił jednak w wywiadzie: "Mogą wkopać mnie w ziemię i używać jako chorągiewki w narożniku, bylebym tylko mógł dalej oglądać piłkę w grze". Jesteśmy uczestnikami meczu Blackpool z Arsenalem. Stan Mortensen prowadzi grę, rozgląda się, słyszy krzyk kibica-mądrali: "Podaj do Taylora!". Podaje. Taylor nie radzi sobie z obrońcą, piłkę znowu ma Mortensen. Znowu słychać znajomą podpowiedź: "Do Matthewsa!". Mortensen kopie do Matthewsa. Ale obrońcy Arsenalu nie pozwalają na akcję, więc Mortensen dostaje piłkę po raz trzeci. Ukradkiem szuka na trybunach doradcy, a ten rzuca: "Sam coś wymyśl!".
Best pisze przytomnie i z ogromnym dystansem do siebie samego. Nie oszczędza nikogo, ale nawet w gorzkiej anegdocie zachowuje szacunek dla swoich bohaterów. Przypomina to żołnierską lojalność i żołnierską potrzebę drobnej kpiny z najbliższego przyjaciela. Numer zrobiony trenerowi po latach nabiera kształtu charakterystyki, życzliwej karykatury, tworzy legendę nie tylko osoby, ale futbolu w ogóle. A futbol to sprawa o politycznym znaczeniu. Best wytyka Tony'emu Blairowi wyznanie, że niby od zawsze był fanatycznym wielbicielem Newcastle. Od zawsze, czyli od momentu, gdy mały Tony zobaczył w akcji Jackiego Milburna. Który zakończył karierę cztery lata po narodzinach przyszłego brytyjskiego premiera, dopowiada autor tych wspomnień.
Po zakrapianej nocy i dużej wygranej w kasynie Best wylądował w pokoju hotelowym z ówczesną miss świata, Mary Stavin. Zamówił szampana, którego przyniósł chłopak z północnoirlandzkim akcentem, a więc "ziomek z Belfastu", gdzie północny Irlandczyk George Best spędził młodość. Geograficzno-historyczna, wspólnota, procenty w głowie, naga miss na krześle, banknoty na łóżku. Raj. Napiwek był niekiepski: 50 funtów, a hotelowy chłopiec pyta na odchodnym: "Proszę mi powiedzieć, panie Best, jak to się wszystko stało? Gdzie się to wszystko zaczęło pieprzyć?".
Zmarły w wieku 59 lat najlepszy piłkarz w dziejach Wielkiej Brytanii na to pytanie w tej książce nie odpowiada. Więcej zdradza w autobiografii pod znaczącym tytułem "Blessed" ("Błogosławiony"). Tutaj próbuje przekazać prawdziwe uczucie do futbolu, nazywając po latach swoje doświadczenia przyjemnością i zabawą. Próba jest nadzwyczaj udana! Trzeba to głośno krzyknąć, żeby się przebiło przez pierwszy gwizdek, aplauz po golu, barowy gwar, no i może przez chmury, skąd George Best strzela. Tym razem literacko i na polskiej ziemi, co nie wyszło mu kiedyś w meczu Manchesteru z Górnikiem.
George Best "Strzał w przerwie", przeł. M. Kaczyński, T. Rosiński, ZYSK I SKA, 2007