Marcin Wroński "Komisarz Maciejewski"
Wydaje się nawet, iż Marek Krajewski zapoczątkował w polskiej literaturze falę, odświeżając nurt dawno u nas niebywały: czarny kryminał w starym stylu. I to kryminał brutalny.
Tytułowy bohater, Zygmunt Maciejewski, jest typowym gliną wyjętym z tysiąca sensacyjnych serii, jakie panoszą się na naszych małych ekranach od sezonów. Zwalisty, nieco szalony, inteligentny, z błyskiem w oku i żarem na zapalonym papierosie. Kiedyś bokserski mistrz okręgu, dziś 35-letni, podniszczony życiem, samotny tropiciel zabójców, od czasu do czasu przypominający sobie o znajomej pielęgniarce. Męska rzecz, jednym słowem:
"Naczelny "Głosu Lubelskiego" leżał nagi na dywanie w salonie swojego trzypokojowego mieszkania na Krakowskim Przedmieściu. A właściwie gdyby mieszkanie nie należało do niego, z początku trudno byłoby zgadnąć, czyj to trup... Maciejewski podszedł do otwartego okna. Odetchnął głęboko. Widział już... dziesiątki zwłok..., ale celowo okaleczone budziły w nim zbyt wiele złych wspomnień".
Zamordowany Roman Binder był lubelskim dziennikarzem, znanym z odwagi i ostrego języka, którym dokładał temu i tametmu. Wiele osób i organizacji chciałoby się rozprawić z mącicielem miejskiego życia. O tym, kto zabił musi się przekonać Zyga Maciejewski, najzdolniejszy i najniepokorniejszy policjant z Wydziału Śledczego. Konkurencja, sataniści, mafia czy komuniści? "A niech to wszystko jasny szlag!!! Trup niemal w święto narodowe, jakby roboty było mało!".
Jest 9 listopada 1930 roku. Hotel "Europa", speluny, meliny, domy publiczne i podziemia to przystanki na drodze do znalezienia zabójcy. Ciemne typy i zwykli złodzieje, wyszczekani tajniacy, charakterni przestępcy i tajemnica. Wszystko, co trzeba, by wyszedł dobry kryminał. Krótkie zdania, niewiele zbędnych słów, oszczędne dialogi. Schemat, bo schemat, ale działa. A Maciejewski to, jak Mock, facet z cieniem, nawykami, a nawet przesądami. Wg niego wszystko ma kształt geometryczny: "statystyka przestępstw, wykrywalność", ale i "głos Kiepury czy V Symfonia". Zyga jest zafascynowany nowoczesnymi wynalazkami kryminalistyki.
Marcin Wroński to pisarz ciągle jeszcze zaliczany do młodych autorów, w wieku swojego bohatera, ale już doświadczony jako redaktor i autor. Dotąd znali go przede wszystkim fani rodzimego fantasy, teraz pewnie zaczyna kolejny etap kariery, bo jasne jest, że na jednej książce z tak wyrazistą główną postacią się nie skończy. Mamy jeszcze podkomisarza Tomaszczyka, któremu nie uda się rozbić dobrze zgranego teamu śledczych, no i barwne tło obyczajowe i polityczne, także przypominające dzisiejsze narodowe medialne swary.
Tamten Lublin dla kogoś, kto w Lublinie był raz lub przejazdem nie będzie miał szczególnego znaczenia, lecz przecież nie wszystkie retro-kryminały mogą się dziać w przedwojennym Wrocławiu. W Breslau nie było wtedy marszałka Piłsudskiego ani na przykład harcerzy. A tu są.
Marcin Wroński "Komisarz Maciejewski", Red Horse, 2008