Organa ścigania skandalicznie pobłażliwe dla rasistów (Komentarz)

Radio RAM | Utworzono: 30.08.2008, 17:47 | Zmodyfikowano: 01.09.2008, 08:41
A|A|A

(Fot. Janusz Wójtowicz / "Polska - Gazeta Wrocławska")

W piątek do białej gorączki doprowadziły mnie śledztwo i proces dotyczący skrajnej prawicy (NOP, Zadruga i Redwatch).

W sprawie ubiegłorocznej manifestacji NOP i Zadrugi w centrum Wrocławia zeznawali kolejni świadkowie. Ówczesny legalny wiec szybko przerodził się w demonstrację rasistowską. Jednym ze świadków był Henryk Zieliński – dyrektor wydziału spraw obywatelskich Urzędu Miasta Wrocławia. On i jego pracownica odpowiadali za udzielenie zgody na manifestację. Urzędnik przyznał, że miał wątpliwości co do organizatorów i celu ich demonstracji (według wniosku NOP chciał demonstrować w obronie czarnoskórych mieszkańców Wrocławia!), ale nie odmówił zgody na wiec (posłuchaj, co powiedział w sądzie).

Później zeznawał naczelnik sztabu policji Komendy Miejskiej we Wrocławiu. Nadkomisarz Józef Cygan był jednym z oficerów odpowiadających za zabezpieczanie demonstracji. Sędzina zapytała go, czy słyszał hasła wykrzykiwane przez demonstrantów lub widział ich plakaty. I co odpowiedział nasz policjant? - Stałem w takim miejscu, gdzie nic nie widziałem i nic nie słyszałem - rzekł dzielny stróż prawa, który odpowiadał za zabezpieczanie demonstracji. Doprawdy kuriozalna wypowiedź.

Dziwne, że nadinspektor Cygan pełni jeszcze swoje stanowisko...

W tej sytuacji trudno się dziwić, że dwaj pozostali świadkowie, uczestnicy demonstracji twierdzili, że oczywiście nie widzieli i nie słyszeli rasistowskich haseł. Swoją drogą, jeden z nich mówił w sądzie, że wziął udział w demonstracji Zadrugi, a z odczytywanych zeznań ze śledztwa wynikało, że sympatyzuje z NOP. Co na to pani prokurator? Nic. Ani jednego pytania. Najwyraźniej przebieg rozprawy nie zainteresował prokuratury. Pewnie - po co się męczyć?

Pani sędzia Talaga co prawda dzielnie drążyła, ale nie zwróciła uwagi skandalicznie zachowującym się niektórym oskarżonym (którzy śmiali się z zeznań świadków i je komentowali).

Kolejna historia związana z tą demonstracją dotyczy śledztwa ws. wątku urzędniczego. Prokuratura od 1,5 roku bada, czy dwaj urzędnicy z wydziału spraw obywatelskich nie złamali prawa przy wydawaniu decyzji. I do tej pory nie udało jej się tego ustalić... Półtora roku! Zresztą w tym samym śledztwie badany jest wątek, czy NOP i Zadruga propagowały faszyzm na swoich stronach internetowych.

Osobno toczą się dwa śledztwa w sprawie NOP-owskich plakatów (także zamieszczonych w internecie) dotyczących Jana Tomasza Grossa oraz posłów, którzy głosowali za eurokonstytucją. Nikt nie wpadł na pomysł, by te sprawy połączyć.

A skoro jesteśmy przy internetowym faszyzmie... Jak krew z nosa toczy się kolejne śledztwo ws. witryny Redwatch. Ostatnio dowiedziałem się, że biegły nie może wydać opinii, bo strona zniknęła z sieci! Hmm, owszem, zniknęła - ale wiele miesięcy temu i z miesiąc temu pojawiła się na nowo. Tak działają te nasze organa ścigania.

Zresztą pierwszy akt oskarżenia w tej sprawie, ten autorstwa warszawskiej prokuratury, sąd zwrócił do uzupełnienia. A wrocławska prokuratura zastanawia się teraz, jak "opchnąć" swoje śledztwo stolicy.

Zaś strona Redwatch - z danymi działaczy lewicowych, ekologicznych czy homoseksualnych - jak sobie wisiała, tak wisi. Pewnie gdy znowu coś się komuś stanie (jak w Warszawie, gdzie jeden z lewaków został zaatakowany nożami), to znowu usłyszymy przechwałki stróżów prawa. I znowu wystarczy im zapału tylko na krótki czas...


(Tekst pierwotnie ukazał się w Piątej Władzy).

REKLAMA