Oskarżony o korupcję działacz PSL ma stanowisko w państwowej spółce
Ta opowieść pokazuje jak obsadzane mogą być stanowiska w państwowych spółkach.
Historia Mariusza Gregorczyka rozpoczyna się pod koniec ubiegłego roku. Prasa pisze, że ten zatrudniony w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa we Wrocławiu działacz PSL ma zostać szefem dolnośląskiej ARiMR. Jest już po wyborach i wiadomo, że władzę obejmie koalicja PO-PSL. A to oznacza zmiany w państwowych spółkach. Szefowie dolnośląskiej ARiMR mogą więc być zaniepokojeni.
Wtedy do centrali w Warszawie trafia anonim. Jego autor pisze, że Mariusz Gregorczyk ma na koncie nieprawidłowości (chodzi o nierozliczone godziny pracy). Błyskawiczna kontrola (przeprowadzona w weekend) wykazuje, że rzeczywiście nie może on rozliczyć się z 90 godzin. Dzień po zakończeniu kontroli dochodzi do spotkania Gregorczyka z jego szefem i pracownikiem, który przeprowadzał kontrolę.
Przebiegu konfrontacji nie znamy. Kontroler i dyrektor Agencji (wywodzący się z PiS) składają doniesienie do prokuratury. Twierdzą, że za ukrycie sprawy Gregorczyk miał im obiecać pozostanie w pracy po tym, jak obejmie stanowisko.
Gregorczyk twierdzi, że żadnych propozycji nie było. A cała sprawa to zemsta za to, że nic nie obiecał obu zainteresowanym.
Posłuchaj opowieści Mariusza Gregorczyka (nagranie Radia Wrocław):
Były dyrektor Agencji podkreśla, że nie miał w tym żadnego interesu. Tłumaczy, że nie miał wątpliwości, iż straci pracę. Co ciekawe, każdy z trzech panów podejrzewa, że był nagrywany przez pozostałych uczestników spotkania.
Ostatecznie Mariusz Gregorczyk przegrywa w finale konkursu na stanowisko dyrektora dolnośląskiej ARiMR. Jednak już pod koniec maja wygrywa konkurs na stanowisko wiceprezesa Dolnośląskiego Centrum Hurtu Rolno-Spożywczego (ponad połowę akcji w spółce ma ARiMR). A wcześniej, w kwietniu, stawiane są mu zarzuty korupcji – obiecywania korzyści osobistej.
Sprawa jest już w sądzie. Mariusz Gregorczyk oburza się, gdy pytamy go, czy do czasu jej ostatecznego wyjaśnienia nie powinien wstrzymać się od pracy w państwowych spółkach. Zapewnia, że jest niewinny, a korzystny wyrok w sprawie zapadnie w ciągu dwóch miesięcy. Obiecuje nawet, że jeżeli będzie inaczej, to przekaże pieniądze zarobione w Centrum na cel charytatywny wskazany przez Radio Wrocław i "Polskę – Gazetę Wrocławską". Trzymamy ze słowo.
Przyglądać się całej sprawie zamierza także Tadeusz Drab – szef dolnośląskiego PSL. Ma nadzieję, że jeżeli wyrok okaże się niekorzystny dla Gregorczyka, to będzie on wiedział, co zrobić.
Posłuchaj rozmowy Radia Wrocław z Tadeuszem Drabem: