Legia - Śląsk. Pogrom w Warszawie
Janusz Gancarczyk robił co mógł, ale w Warszawie bramki nie strzelił (fot.Dawid Gaszyński/sportall.pl)
Legia od samego początku przejęła inicjatywę i już w 10. minucie po precyzyjnym strzale Macieja Iwańskiego prowadziła 1:0. Piłkarze Śląska nie zrazili się jednak szybko straconą bramką i ruszyli do odrabiania strat.
W 14. minucie bliski pokonania Jana Muchy był szalejący na lewym skrzydle Janusz Gancarczyk, który po bardzo dobrej akcji minimalnie przestrzelił. Z każdą minutą ataki Śląska były coraz groźniejsze, a piłkarze Legii ograniczyli się tylko do obrony. W 27. minucie mogło być 1:1. Sebastian Dudek fantastycznie podał do Krzysztofa Ostrowskiego, ale ten strzelił tak niecelnie, że piłka po jego uderzeniu wylądowała na aucie.
Pięć minut później Legia oddała drugi strzał na bramkę Banaszyńskiego i było 2:0, a strzelcem gola był Takesure Chinyama, który wykorzystał dokładne podanie Iwańskiego.
To wyraźnie podcięło skrzydła wrocławianom, którzy w 40. minucie przegrywali już 0:3. Tym razem podanie Iwańskiego na gola zamienił Pance Kumbeev.
W drugiej połowie przewaga Legii była bezdyskusyjna, a podłamani gracze Śląska byli już tylko tłem, dla dobrze grających gospodarzy. W 69. minucie czwartą bramkę dla wojskowych zdobył reprezentacyjny obrońca Jakub Wawrzyniak i było po meczu.
Śląsk zostawił po sobie jednak dobre wrażenie, bo jak mało która drużyna w Polsce przyjechał na stadion przy Łazienkowskiej nie tylko po to, żeby się bronić. Zwłaszcza w pierwszej połowie wrocławianie grali otwartą piłkę i byli równorzędnym rywalem dla faworyzowanej Legii. Niestety zapłacili za to najwyższą cenę, bo gospodarze byli niezwykle skuteczni. Drugi wyjazd w sezonie do stolicy zakończył się ponownie wysoką porażką.
Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 4:0 (3:0)
Iwański 10,
Chinyama 32, Kumbeev 40, Wawrzyniak 69