Dramatyczna akcja w szkole plastycznej
To jedna z tych historii, które pokazują, co dzieje się, gdy natura zderza się z cywilizacją. W ubiegłym tygodniu na dziedzińcu wrocławskiego Zespołu Szkół Plastycznych przy ul. Piotra Skargi pojawiło się sześć maleńkich, dzikich kaczek. Towarzyszyła im ich mama. Informacja o narodzinach oczywiście wzbudziła spore zainteresowanie wśród uczniów i pedagogów.
- Po kilku dniach ta duża postanowiła, że chyba czas już się przenieść. Nad fosę, która jest tuż obok. Tam z pewnością miałyby większy spokój i byłyby bezpieczniejsze - opowiadają nam pracownicy. Zanim poczłapały przed siebie, duża kaczka jeszcze okrążyła podwórko, jakby się z nami chciała pożegnać. I sobie poszły...
Chwilę później do szkolnego sekretariatu wpadł jeden z nauczycieli. Prosił, by jak najszybciej wezwać straż pożarną. Okazało się, że małe kaczuszki wpadły do znajdującej się na dziedzińcu studzienki kanalizacyjnej.
- Powiedziałam temu nauczycielowi, że szybciej będzie, jak sam pobiegnie po strażaków. Bo stacjonują po sąsiedzku. W tym czasie kacza mama zaczęła fruwać po podwórku. Narobiła strasznego hałasu, była jak nieprzytomna - relacjonuje pani ze szkolnego sekretariatu.
Jak widać na załączonych w galerii zdjęciach, strażacy podeszli do sprawy bardzo poważnie. Niestety... pomoc przyszła zbyt późno. Udało się uratować tylko jedną kaczuszkę. Pozostałe pięć najprawdopodobniej utonęło.
- Dorosła kaczka i tak była szczęśliwa. Zabrała swoje uratowane młode i poszła nad fosę. Tym razem jeden z naszych pracowników odprowadził ją jednak już na miejsce - pilnując, by nic się im nie stało.