TAUROMACHIA: Kuratorka w ogniu pytań (Rozmowa)
Wystawa Tauromachia - walka byków we Wrocławiu od początku budzi wiele kontrowersji. W Radiu Wrocław eksperci mówili, że ekspozycja była zapowiadana jako wielki hit, a część dzieł budzi wątpliwości. Organizatorzy odpierają zarzuty.
PRZECZYTAJ: Tauromachia: Miały być wielkie dzieła sztuki, są... odbitki
Poniżej rozmowa z Sereną Bakalini, jedną z kuratorek ze stowarzyszenia Art for Public.
Rozmawiamy o wrocławskiej wystawie Tauromachia, czy jest pani zadowolona z jej efektów.
To dobre pytanie na początek. Rzeczywiście jestem bardzo szczęśliwa z realizacji tego projektu, ponieważ jest on efektem ponad 15 lat studiów i badań. Jestem tu ponieważ chciałabym dać ludziom możliwość docenienia tych starań. Pracują z nami dwie fundacje Picassa z Paryża i Malagi. Praca z nimi to bardzo interesujące doświadczenie. Ponieważ wszystko dokładnie sprawdzają i są bardzo pomocne. Pomogły nam miedzy innymi znaleźć i wypożyczyć eksponaty. Z Malagi otrzymaliśmy 39 prac Picassa. Fundacja pomogła nam też znaleźć inne dzieła, kolekcje i serie.
Jednak we Wrocławiu po otwarciu ekspozycji część przedstawicieli środowiska artystycznego stwierdziła, że wystawa nie spełniła ich oczekiwań
Według mnie problem wynika z tego, że ludzie oczekiwali obrazów olejnych.
Tak, ale były zapowiedzi, że wystawa zawierać będzie miedzy innymi obrazy Goi.
Pozwoli pani, że powiem o obrazach, a później wyjaśnię sprawę Goi. Obrazy olejne są bardzo rzadkie. Nie bez powodu wszystkie prezentowane dzieła Picassa to grafiki. Te techniki były szybsze, bardziej bezpośrednie. Ale udało nam się także zdobyć olej. Mamy bardzo cenne dzieło "Rodzina" Więc są na wystawie wybitne obrazy olejne, jak Canaletto.
Kuratorka do dziennikarzy: Krytykujecie, bo jesteście z Europy Wschodniej
Jeśli chodzi o Goyę, to we Wrocławiu zapowiadaliśmy prezentację unikalnej pracy Korrida na wsi. Podpisaliśmy już umowę wypożyczenia z właścicielem, pokazywałam ją innym dziennikarzom, pani też może ją zobaczyć. Jednak włoska służba ochrony zabytków uniemożliwiła wywiezienie dzieła żądając depozytu w wysokości miliona euro. To okazało się największym problemem. Umowa była podpisana, mieliśmy też specjalistyczny tekst napisany przez profesora Mangante, który zamierzał otworzyć wystawę Goyi w Ermitażu. Ale włoskie przepisy okazały się bardzo surowe
Jednak nie wspominali państwo, że jest jakiś problem z obrazem.
Powiedzieliśmy. Zwyczajowo przedstawiamy wystawę dziennikarzom gdy wszystko jest gotowe. Jednak skoro mieliśmy opiekę Fundacji Picassa postanowiliśmy zrobić to wcześniej. Więc mieliśmy sporo dziennikarzy, którzy przyszli na otwarcie skrzyń z eksponatami. Była specjalna prezentacja ponieważ muzeum ma bardzo doświadczonych konserwatorów. Było więc wiele pytań i wielu dziennikarzy się tą kwestią interesowało.
LINK: Niewygodne pytania o wystawę. Kto nie chce odpowiedzieć?
Ale w wywiadzie prasowym przed wystawą polski kurator Mirosław Jasiński stwierdził, że we Wrocławiu będzie obraz Goi oraz szkic Guerniki na kartonie autorstwa Picassa, tymczasem nie było Goi ani szkicu Picassa, tylko studium Guerniki autorstwa pani Durbach.
To nie tak. Jeśli chodzi o Goyę pan Jasiński zapowiedział przyjazd obrazu ponieważ mieliśmy kontrakt na wypożyczenie dzieła. Dla niego było to równoznaczne z jego sprowadzeniem. Mógł więc to ogłosić.
Jeden dzień przed otwarciem?
Tak, przypomnijmy, że także dwie prace Picassa dotarły później ponieważ był problem z wpuszczeniem ich do Polski. Liczyliśmy, że dzieło Goi też dotrze później.Zwłaszcza, że zamówiliśmy już transport. Więc nie jest winą pana Jasińskiego, że zapowiedział przyjazd obrazu. Chodzi bardziej o skomplikowane włoskie prawo. Jeśli chodzi o Guernikę, powstało nieporozumienie, ponieważ studium dzieła na kartonie autorstwa samego Picassa nie istnieje. Mamy tylko 41 rysunków. Praca na kartonie powstała 18 lat po namalowaniu samego obrazu, i jest szkicem przygotowawczym do gobelinu, to coś zupełnie innego. Autorem jest Picasso. Wielokrotnie to podkreślaliśmy. Nie wiem dlaczego mówiono, że nie. Mamy opinię profesora z Uniwersytetu Urbino i osoby z UNESCO, ponieważ przygotowujemy duży projekt na Expo. To praca Picassa.
CZYTAJ TEŻ: Mieliśmy zarabiać na Marilyn, ale nie mamy praw do wizerunku
Picassa czy pani Durbach?
Picassa przy współpracy z panią Durbach. Kiedy sprawdzamy ten szkic są na nim wskazówki, że Picasso korygował kształty i sprawdzał kolory. Moim kolejnym projektem będzie napisanie książki o wyjątkowej przyjaźni łączącej Picassa, Rockefellera i Durbach.
Ale Durbach w swojej książce pisze, że sama wykonała szkic Guerniki, a nie z Picassem.
Nic o tym nie wiem. Wiem natomiast, że córka, która była tutaj miała 10 lat, gdy to się stało i to ona jest dzieckiem uwiecznionym na zdjęciu prezentowanym także na wystawie. Picasso był człowiekiem, który nie pozwalał na wykonanie wszystkiego przez inne osoby. Nigdy tego nie robił, tak było też ceramiką i innymi pracami. Był tam cały czas. Jedyną sprawą do wyjaśnienia jest charakter współpracy Durbach i Picassa. Z tego powodu zamierzamy spotkać się z panem Rockellerem, który widział szkic i myślał, że potem zaginął. Kiedy prezentowaliśmy pracę w Sao Paulo w Brazylii przysłał list z pytaniem gdzie go znaleźliśmy. Będzie to ciekawe spotkanie ponieważ jego ojciec był przyjacielem Picassa i kupił 18 gobelinów.
LINK: Tauromachia: Znów obniżają ceny biletów na wystawę
Czy może pani potwierdzić albo zaprzeczyć, że coś było nie tak z przekazem do mediów wokół wrocławskiej wystawy?
Nie było mnie tutaj, gdy Mirosław Jasiński informował o wystawie. Obecnie mamy wiele możliwości. Dziennikarka, która odwiedziła mnie wczoraj była absolutnie przeciw ekspozycji. Pokazałam jej wszystkie dokumenty, certyfikaty, wszystko... I po dwóch godzinach zrozumiała. Mogłabym wyjaśniać dziesięć dni i zapewniać, że to ekspozycja na najwyższym poziomie. Czy widziała pani list Fundacji Picassa?
Tak.
To było w Pradze i tam była połowa dzieł, które prezentowane są we Wrocławiu. Tutaj mamy wszystko co mogliśmy zdobyć, ale zgadzam się z Panią. Komunikacji z mediami oraz informacji nigdy dość. I tu mam dość dobre doświadczenia. Na otwarciu było ponad stu dziennikarzy. Dzień wcześniej spędziłam z nimi kilka godzin. Mimo to nie wszystko poszło tak, jak powinno, bo była tendencja do koncentrowania się na negatywnych aspektach zagadnienia zamiast na pozytywach.
Jestem smutna z powodu dwóch rzeczy. Pierwsza to Goya, jedyny olej na metalu istniejący we Włoszech, że nie znalazłam sposobu na sprowadzenie tego dzieła. Druga rzecz to gołąbek pokoju, którego Picasso narysował tu we Wrocławiu w roku 1948. Wiedziałam , że znajduje się we Włoszech i przez pół roku starałam się go sprowadzić. W ostatniej chwili włoska służba ochrony zabytków stwierdziła jednak, że nie można go wywieźć. Powiedziałam jeśli nie chcecie udostępnić go Wrocławiowi, który na to zasługuje, to komu? Cały czas dziękuję Wrocławiowi, ponieważ w ubiegłym roku w Pałacu Królewskim mieliśmy wspaniałą wystawę, w tym roku także z wyjątkiem pewnych negatywów.
Jako kurator wystawy twierdzi pani więc, że jest ona warta kupienia biletów i obejrzenia?
Tak. Ale kwestia ceny biletów nie należy do mnie. To miasto Wrocław decyduje, ile one kosztują. Ekspozycja jest warta obejrzenia, ponieważ prezentuje kompletne serie dzieł trzech hiszpańskich mistrzów.