Żyjesz we Wrocławiu? To życie będzie o 28 miesięcy krótsze

Radio RAM | Utworzono: 10.01.2015, 12:27
A|A|A

Fot. Dolnośląski Alarm Smogowy

Dokładnie odbiera nam 28 miesięcy życia - tak wynika z wyliczeń chińskich naukowców. Można kpić - cóż wiedzą naukowcy z Chin - ale akurat Państwo Środka to kraj, który jako jeden z pierwszych zaczął rozumieć, jak groźny jest smog. Wystarczy przeliczyć dane podawane przez wrocławskie stacje pomiarowe przez wzory opracowane przez chińczyków i okazuje się, że pełne toksycznych substancji wrocławskie powietrze odbiera nam dokładnie 2 lata i 3 miesiące życia. Zawsze można wyjechać gdzieś dalej od Wrocławia - może do Cieplic Zdrój w Jeleniej Górze? Dolnośląskie uzdrowiska pobierają opłaty za dobry klimat, tymczasem powietrze którym oddychają kuracjusze skraca ich życie aż o...35 miesięcy.

Nie palisz papierosów? Mylisz się - palisz. 3 dziennie. A rocznie - ponad tysiąc. Tyle substancji toksycznych zawartych w papierosowym dymie jest też w powietrzu, którym oddychamy w mieście. 1000 papierosów wypala też Twoje dziecko i twój ojciec, który stara się dbać o siebie, by jak najdłużej cieszyć się życiem. Wrocław (obok Krakowa i Warszawy) znalazł się w 2014 roku w niechlubnej smogowej 10 Europy.

Były głosy, że Francuzi, który przygotowali raport przesadzili, ale nikt temu oficjalnie nie zaprzeczył, a co więcej NIK pod koniec roku w swoim raporcie o stanie powietrza potwierdził zły stan naszych miast. We Wrocławiu przez 105 dni w roku zanieczyszczenie powietrza przekraczało normy pyłu zawieszonego - tzw PM10. W roku 2012 takich dni było 71. Krzywa rośnie.

Tak naprawdę średnio co 3 dni powinniśmy mieć założone specjalne maski, które znamy z filmów z azjatyckich miast, albo z Londynu. Stolica Anglii zresztą od przeszło dekady zaczęła dbać o stan powietrza - tam w 2003 roku 90 dni w roku przekroczone były normy - dziś to tylko 10 dni. U nas przypomnę - 104. Zanieczyszczenia nie widać - może czasem, gdy zjeżdżamy ze Wzgórz Trzebnickich nad Wrocławiem widać smogową czapę.

Ale to zanieczyszczenie jest namacalne - łzawią ci oczy i masz zapalenia spojówek, pokasłujesz, jesteś chronicznie zmęczony, trudniej ci złapać oddech, boli cię głowa, jesteś rozkojarzony, - to wszystko są oznaki zatrucia powietrzem Wrocławia. Co truje najbardziej? Nie wcale nie samochody - te mają coraz częściej nie tylko katalizatory, ale filtry cząstek stałych. Najmocniej, jak pokazują zarówno raporty Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, jak i sam Program Ochrony Powietrza dla woj. dolnośląskiego, trują nas śmieci palone w piecach, albo kiepski węgiel - na przykład "eko" groszek. To "eko" w nazwie jest mylące - nie pochodzi od słowa ekologiczny, ale ekonomiczny. To tani, najgorszego sortu sprasowany miał węglowy. Ponad 95 % zanieczyszczeń benzo[alfa]pirenem oraz ok. 70 % pyłów zawieszonych pochodzi z domowych pieców, w których spalane są, oprócz węgla, także stare meble, plastiki, opony.

Co ciekawe, we Wrocławiu istnieje jednocześnie dość dobrze rozwinięta sieć ciepłownicza (podłączonych do niej jest około 60% mieszkańców). Miasto posiada również sieć gazową - istnieją zatem niezbędne alternatywne źródła energii cieplnej, które można zastosować w miejsce paliw stałych. To oznacza, że 40% mieszkańców miasta odpowiada, za złe powietrze dla wszystkich. Można psioczyć, że ludzie palą śmieciami, ba, że zamiast ogrzewać gazem w ogóle korzystają z węgla lub eko-groszku.

Ale właśnie owa "ekonomiczność" groszku jest decydująca - ludzi nie stać na gazowe paliwo, a przyłączenie kamienicy do sieci ciepłowniczej kosztuje 65 tysięcy złotych. Wspólnot nie stać, właścicieli domków też. Tu rozpoczyna się rola miasta - co prawa istnieje program Kawka, w którym miasta dopłacają do wymiany pieców kaflowych na gazowe, ale to nikomu problemu nie rozwiązuje - jeśli ludzi na ogrzewanie gazem nie stać.

Kraków , który jest pionierem w polskiej walce ze smogiem wprowadził nie tylko "Kawkę", ale też wsparcie finansowe dla najbiedniejszych, które bilansuje różnice w opłatach między gazem a węglem. Coraz więcej miast z brudnym powietrzem przyłącza się do programu Kawka. Czy wiecie, że z Kawki czerpią też dolnośląskie miasta? Wrocław i Świdnica oraz Jelenia Góra, Szczawno Zdrój, Nowa Ruda, Legnica. To jednak kropla w morzu potrzeb - jak obliczyli ekolodzy - we Wrocławiu do wymiany jest 60 tysięcy źródeł ciepła - to oznacza, że przy obecnym tempie wymiany wszystkie piece zostaną wymienione we Wrocławiu na gazowe za 150 lat.

Co nas truje? Zawieszone w powietrzu "kulki". Tak najprościej opisać trujące związki, które pozostają w powietrzu, ponieważ po pierwsze temperatura spalania węgla w piecach jest zbyt niska, by spalić paliwo w 100%, po drugie w elektrociepłowniach i ciepłowniach na kominach założone są filtry które ograniczają emisje cząstek toksycznych do zera. Wreszcie, jeśli nie palimy węglem, ale np starym politurowanym meblem - to uwalniane są cząstki, które po prostu są niepalne. Są za to bardzo toksyczne dla naszego krwioobiegu. Fruwają we Wrocławiu na wysokości nosów. Te największe są wielkości 1/3 milimetra. Nie wierzysz - zapytaj znajomego ze Starego Miasta jak wygląda kurz który ściera w mieszkaniu - nie jest szary - jest - zwłaszcza jesienią i zimą, czarny. Zresztą dobrze, że akurat te cząstki udało się zebrać wilgotną szmatką, inne lądują w naszych nosach. Jeśli mamy szczęście, zatrzyma go wilgotna włosowata powierzchnia jamy nosowej. Ale nie wszystko "włoski w nosie" zatrzymają i potem wyrzuca z organizmu kichnięciem lub smarknięciem w chusteczkę. Te mniejsze cząstki się przedrą do płuc, są malutkie - 6 razy mniejsze niż średnica włosa. Mają wielkość 10 mikrometrów średnicy - nazywają się PM10. Niby małe, a bogate dranie: PM10 mają w sobie ołów, nikiel, kadm, cynk, arsen, tal, węglowodory aromatyczne, benzo[alfa]pireny, dioksyny, furany, związki siarki, tlenków, endotoksyn. Jeszcze mniejsze frakcje - te o wielkości 3 lub 2,5 mikrometra nie zatrzymają się w płucach - trafią do krwi i pojada w podróż po organizmie. Jak już dotrą do nerek, mózgu, wątroby, serca, spowodują miażdżycę, uszkodzenia naczyń krwionośnych i tętnic, stany zapalne organów spadek lub częściową utratę odporności, uszkodzą genom ludzki (między innymi plemniki i komórki jajowe - potem w spadku potomkom od razu ofiarowujemy uszkodzenia na starcie). Taki uszkodzony genom w naszym organizmie ma wpływ na zachowanie komórki - ze zdrowej zmienia ją w wynaturzoną - powstają nowe twory - czytaj: nowotwory. Zanieczyszczone powietrze to obok złego jedzenia i spadku genetycznego podstawowe przyczyny raka - nie tylko płuc, ale też innych organów. Naprawdę jesteśmy szczęściarzami, jeśli skończy się alergią (zgadnijcie, dlaczego kiedyś nie było prawie wcale alergików, a teraz to nawet 40% wrocławskich dzieci), czasem zanieczyszczenie powietrza powoduje kurcz oskrzeli, uszkodzenie pęcherzyków płucnych wreszcie śmierć na atak serca, zawał serca i udar mózgu.

Jeśli nic się nie zmieni - trzeba uciekać - najlepiej w miejsce, gdzie jest wiele drzew i niewiele ludzi. (Dlatego tak istotny był protest przeciw wycince drzew w centrum Wrocławia, a nasadzenia na obrzeżach miasta sprawy nie załatwiają). Gdyby jednak chcieć pozostać w mieście to najlepiej - Sopot - tam zanieczyszczenie powietrza skróci nam życie tylko o rok. (Wrocław, przypomnę - 2 lata i 3 miesiące). Coś bliżej? - może Zielona Góra - tu krócej pożyjemy o 14,6 miesiąca. Omijajmy natomiast Jelenią Górę. Położenie w kotlinie sprawia, że zanieczyszczone powietrze skraca nam życie o 35 miesięcy. A tutaj sprawdzisz, czy dziś możesz we Wrocławiu wyjść bez maseczki.

REKLAMA

To może Cię zainteresować