Żyjemy w oparach smogu
fot. archiwum
Chodzi o pyły zawieszone - mikroskopijne, bardzo niebezpieczne dla zdrowia substancje, które - czy tego chcemy, czy nie - trafiają do naszych płuc. W ciągu trzech miesięcy tego roku aż przez 40 dni wdychaliśmy niebezpieczną ilość tych substancji. Roczna norma to 35 dni - mówi Iwo Łoś, ekspert Greenpeace ds. energetyki.
Każdego roku wdychamy we Wrocławiu tyle rakotwórczego benzo(a)pirenu, ile znajduje się w tysiącu wypalonych papierosów. Dla porównania w Berlinie tej rakotwórczej substancji jest w powietrzu 6 razy mniej a w Barcelonie aż 40. Gorzej jest tylko w kilku miastach w Polsce. - Liczby przerażają, a, paradoksalnie, mieliśmy dobry początek roku - mówi Krzysztof Smoliński z organizacji Dolnośląski Alarm Smogowy:
Tak naprawdę średnio co 3 dni powinniśmy mieć założone specjalne maski, które znamy z filmów z azjatyckich miast, albo z Londynu. Stolica Anglii zresztą od przeszło dekady zaczęła dbać o stan powietrza - tam w 2003 roku 90 dni w roku przekroczone były normy - dziś to tylko 10 dni. U nas przypomnę - 104. Zanieczyszczenia nie widać - może czasem, gdy zjeżdżamy ze Wzgórz Trzebnickich, nad Wrocławiem dostrzeżemy smogową czapę.
Ale zanieczyszczenie jest namacalne - łzawią ci oczy i masz zapalenia spojówek, pokasłujesz, jesteś chronicznie zmęczony, trudniej ci złapać oddech, boli cię głowa, jesteś rozkojarzony, - to wszystko są oznaki zatrucia powietrzem Wrocławia. Co truje najbardziej? Nie wcale nie samochody - te mają coraz częściej nie tylko katalizatory, ale filtry cząstek stałych. Najmocniej, jak pokazują zarówno raporty Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska, jak i sam Program Ochrony Powietrza dla woj. dolnośląskiego, trują nas śmieci palone w piecach, albo kiepski węgiel - na przykład "eko" groszek. To "eko" w nazwie jest mylące - nie pochodzi od słowa ekologiczny, ale ekonomiczny. To tani, najgorszego sortu sprasowany miał węglowy. Ponad 95 % zanieczyszczeń benzo[alfa]pirenem oraz ok. 70 % pyłów zawieszonych pochodzi z domowych pieców, w których spalane są, oprócz węgla, także stare meble, plastiki, opony. Co ciekawe, we Wrocławiu istnieje jednocześnie dość dobrze rozwinięta sieć ciepłownicza (podłączonych do niej jest około 60% mieszkańców). Miasto posiada również sieć gazową - istnieją zatem niezbędne alternatywne źródła energii cieplnej, które można zastosować w miejsce paliw stałych. To oznacza, że 40% mieszkańców miasta odpowiada, za złe powietrze dla wszystkich.
Rozwiązaniem jest więc przede wszystkim wymiana starych pieców i zakazanie palenia złej jakości paliwem. W ubiegłym roku wymieniono dzięki dotacjom miejskim 300 pieców. Według szacunków jest ich jednak...50 tysięcy, bardzo długa droga ciągle przed nami.