Zmarł 5-latek, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej
archiwum radioram.pl
Zmarł 5-letni chłopiec, który przed tygodniem wpadł do studzienki kanalizacyjnej w Brzegu na Opolszczyźnie, podczas spaceru z babcią. Chłopca spod wody wyciągnął ojciec wezwany na ratunek. Dziecko było cały czas reanimowane, jednak jego serce zatrzymało się dwa razy. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przez 5 dni utrzymywali dziecko w stanie śpiączki farmakologicznej i planowali jego stopniowe wybudzanie. W piątek jego stan się gwałtownie pogorszył. Jak informuje rzeczniczka szpitala Monika Kowalska śmierć nastąpiła w wyniku niedotlenienia mózgu. Chłopiec zbyt długo przebywał pod wodą, mimo szybkiej reanimacji i wysiłków lekarzy nie udało się mu pomóc.
Zdaniem rodziny studzienka nie była odpowiednio zabezpieczona i oznakowana.
- Tymon szedł koło babci po trawniku, stanął na kratkę, która miała zabezpieczać studzienkę. Trudno nazwać studzienkę zabezpieczoną, jeżeli kratka obraca jak się na nią nadepnie. Tymon jest ostrożnym dzieckiem. Gdyby studzienka była ogrodzona nie wpadłby do niej – mówił ojciec dziecka po wypadku.
Innego zdania jest firma wykonująca prace. Wykonawca nie przyznaje się do winy, ale deklaruje pomoc rodzinie poszkodowanego dziecka. Śledztwo prowadzi prokuratura.