6 seansów, których nie wolno przegapić na 6. AFF
fot. YouTube
American Film Festival trwa 20-25 października w Nowych Horyzontach
1. "Eksperymentator"
Winona Ryder wraca w wielkim stylu. Fani widzieli ją w serialu HBO „Kto się odważy", na American Film Festival premierę ma „Eksperymentator" z jej udziałem. Tytułowym bohaterem jest psycholog społeczny Stanley Milgram, grany przez Petera Sarsgaarda. W jego słynnym badaniu dowiedziono, że skłonność do zadawania bólu i krzywdy oraz podporządkowania się władzy jest czymś powszechnym. Historia eksperymentu opowiedziana jest przez Michaela Almereydę także w eksperymentalny sposób. Inaczej nie udałoby się tak trafnie sportretować ludzkiej natury.
2. "The End of the Tour"
David Foster Wallace – pisarz wybitny, w Polsce mało znany. Wreszcie nadrabiamy lekcję z jego arcydzieł. Wydawcy zaczynają publikować książki, a na American Film Festival będzie można obejrzeć „The End of the Tour", historię jednego wywiadu z pisarzem, którego nigdy nie opublikowano za jego życia. Przed seansami filmu będę polecał festiwalowej publiczności „Krótkie rozmowy z paskudnymi ludźmi" – zbiór fenomenalnych opowiadań Wallace'a, opublikowany 18 lat temu, ale aktualny aż do dziś, do dnia spóźnionego o ponad dekadę polskiego wydania. Pisarza gra Jason Segel i to zapewne rola życia jednego z komediowych aktorów z ekipy Judda Apatowa. Dziennikarzem jest Jesse Eisenberg, znany z głównej roli w „The Social Network".
3. "Carol"
Rooney Mara dostała za rolę w tym filmie nagrodę aktorską w Cannes. Partneruje jej Cate Blanchett – ich bohaterki mają romans. Reżyseruje Todd Haynes. Podstawą scenariusza jest proza Patricii Highsmith. Jedno z tych zdań wystarczyłoby mi jako rekomendacja. Wszystkie razem są obietnicą wieczoru wyjątkowego. Przenosimy się dekadę przed epokę serialu "Mad Men", ale też tropem relacji płciowych i klasowych.
Przed „Carol" Haynes zrealizował serial „Mildred Pierce", także w konwencji melodramatu, tropił podobne wątki w latach trzydziestych XX wieku. Kostium z lat pięćdziesiątych może reżyserowi „Daleko od nieba" być najbardziej do twarzy.
Film otwarcia może zaś być jednym z najlepszych na festiwalu, choć popularniejszy będzie z pewnością seans zamknięcia. Na zakończenie American Film Festival zostanie wyświetlony „Steve Jobs" Danny'ego Boyle'a z Michaelem Fassbenderem w roli założyciela Apple'a.
Bardziej ciekawi mnie jednak wizja Jobsa, jaką przedstawi Alex Gibney, dokumentalista, autor głośnych filmów – m.in o scjentologach i dopingowej historii Lance'a Armstronga. Jego „Steve Jobs-człowiek maszyna" to krytyczne spojrzenie na ikonę współczesności.
4. "Me and Earl an the Dying Girl"
Rok temu AFF otworzył podwójny zwycięzca z Sundance – „Whiplash". W tym roku najsłynniejszy festiwal amerykańskiego kina niezależnego też miał jednego triumfatora nagród od jurorów i publiczności. I znów zobaczymy tak dobrze przyjętą premierę w trakcie wrocławskiego festiwalu filmów amerykańskich. Tym razem na tytule oryginalnym można sobie połamać język: „Me and Earl and the Dying Girl". Troje bohaterów to kinomani, zdają więc sobie sprawę, że ich historia, historia przyjaźni nastolatków z dziewczyną, u której zdiagnozowano białaczkę, pełna jest klisz, a widzowie podejdą do niej z rezerwą. Zamiast wyciskania łez są więc błyskotliwe dialogi scenarzysty Jessego Andrewsa i przemyślana, ale nie stroniąca od popisów i absurdów reżyseria Alfonso Gomeza-Rejona.
5. "Our Brand is Crisis"
W trakcie festiwalu zostanie złamana cisza wyborcza. W sobotę 24 października we Wrocławiu europejska premiera „Our Brand is Crisis" – political fiction z Sandrą Bullock w roli neurotycznej szefowej kampanii jednego z kandydatów na prezydenta Boliwii. Reżyser filmu David Gordon Green odbierze podczas festiwalu Indie Star Award.
W tym roku po raz pierwszy będą dwie Indie Star Award, czyli nagrody za całokształt twórczości w amerykańskim kinie niezależnym. Drugą odbierze dobry znajomy wrocławskich kinomanów, bohater retrospektywy na Nowych Horyzontach – Hal Hartley. Wydarzeniem będzie premiera „Ned Rifle". To ostatnia część trylogii o rodzinie Grimów. Poprzednie („Henry Fool" i „Fay Grim") nowohoryzontowa publiczność przyjmowała we Wrocławiu entuzjastycznie. Będzie je sobie można przypomnieć.
6. "Jersey Boys"
Po retrospektywie Clinta Eastwooda spodziewacie się pewnie mocnego męskiego kina z konserwatywnym przesłaniem. Nie zapomnijcie, że będzie można zobaczyć także muzyczne biografie reżysera. A to prawdziwa gratka. Oprócz „Birda" o Charliem „Birdzie" Parkerze (stanie się wspaniałym uzupełnieniem zeszłorocznego filmu otwarcia), zaprezentowany zostanie jedyny musical w karierze Eastwooda – „Jersey Boys".
Premiera sprzed roku ominęła polskie kina. Nie pierwszy to raz, kiedy selekcjonerzy American Film Festival naprawiają zaniechania polskich dystrybutorów. Może chłopaki z The Four Seasons z Frankiem Vallim na czele nie są w Polsce tak znani jak w USA, ale ich hity potrafi rozpoznać większość słuchaczy. Historię opowiedzianą w musicalu Eastwooda poznać warto.