Sąd we Wrocławiu umorzył sprawę Jerzego Owsiaka o użyciu wulgarnych słów w miejscu publicznym
fot. Piotr Kaszuwara
Sędzia Izabela Gabriel uzasadniła orzeczenie tym, że słowa te nie padły w miejscu powszechnie uznawanym za publiczne, a czyn Owsiaka nie nosi żadnych znamion społecznej szkodliwości:
Z decyzji sądu cieszy się też mecenas Owsiaka, Jarosław Kowalewski, który postanowił go bronić za darmo:
Zarówno Owsiak, jak i jego obrońcy stali na stanowisku, że cytat z książki, którego użył Owsiak w listopadzie ubiegłego roku podczas autorskiego wieczoru w jednej z księgarni, to środek wyrazu artystycznego. Jerzy Owsiak nie przyznawał się do winy. - Współczuję policji, że musi się zajmować takimi rzeczami - mówił przed sądem:
Zawiadomienie w tej sprawie złożył anonimowy człowiek, który oglądał relację ze spotkania w internecie i poczuł się urażony niecenzuralnym słowem, którego użył Jerzy Owsiak.
Mecenas szefa WOŚP argumentował, że przekleństwo to środek wyrazu artystycznego. - Sztuka potrzebuje powietrza i wolności. Wtedy może być piękna i się rozwijać - mówił w sądzie adwokat Jarosław Kowalewski podkreślając, że zawiadamiającego człowieka nie było na spotkaniu z Owsiakiem, a jedynie widział relację w internecie.
Przed posiedzeniem Owsiak przekonywał, że zawsze uprzedza widownię, iż podczas spotkania mogą paść przekleństwa, bo opowiada anegdoty ze swojego życia. Szef WOŚP porównał sprawę wrocławską z innym przypadkiem w Słubicach, gdzie także przeklinał i został za to ukarany przez sąd naganą.
Owsiakowi grozi nagana lub grzywna w wysokości do 1500 złotych. Rozprawę zaplanowano na dwa dni przed rozpoczęciem Pol'and'Rock Festival w Kostrzynie nad Odrą, który przez ostatnie lata był znany jako Przystanek Woodstock i któremu szefuje Jerzy Owsiak.