Lucuś w śmiertelnych objęciach neuroblastomy!

GN | Utworzono: 19.05.2022, 08:13 | Zmodyfikowano: 19.05.2022, 09:13
A|A|A

.

Link do zbiórki: TUTAJ

Opis zbiórki

BYĆ MOŻE OPIS TEJ ZBIÓRKI ROZPOCZNIE SIĘ JAK KAŻDY INNY, jednak nie byliśmy gotowi na to co się stało…

13.04.2021 roku na świat przyszedł nasz ukochany i przez wszystkich wyczekiwany mały promyczek – Lucjan. Radość która nam towarzyszyła, była niesamowita. Ze względu na wcześniejsze straty ciąż – chuchaliśmy i dmuchaliśmy na nasz mały skarb. Liczne kontrole u lekarzy – neurolog, neurologopeda, pediatrzy, fizjoterapeuci, sprawdzaliśmy wszystko! Jednak mimo to, to nie wystarczyło…

Lucjan jest pogodnym i wesołym dzieckiem które zaraża każdego uśmiechem – mało płacze, większość czasu się śmieje i zaczepia wszystkich dookoła, żeby nosili go na rękach. Nie bał się nigdy ludzi. Zawsze moja mama śmiała się, że to cygańskie dziecko i ktoś nam go porwie… Taki jest uroczy i kochany. NIC, NIE wskazywało na to, że dzieje się coś złego.

Od drugiego miesiąca życia Lucjan regularnie uczęszczał na rehabilitację, ze względu na słabe mięśnie brzuszka co powodowało, że był on większy niż u pozostałych dzieci. Podczas kontrolnego USG w 2 miesiącu życia również wszystko było w porządku. Po roku rehabilitacji, kiedy szykowaliśmy się tak naprawdę do jej zakończenia, fizjoterapeutka, Pani Asia – zasugerowała żeby ponowić USG, ponieważ brzuszek się nie zmniejszył mimo intensywnych ćwiczeń. Według sugestii udaliśmy się na kontrolne USG brzucha. Przy pierwszym badaniu lekarz zobaczył nieprawidłowość którą nazwał „pętlą jelitową”. Powiedział, że to raczej nic poważnego i zasugerował aby to skontrolować za kilka dni u radiologa który pracuje z dziećmi.

2 maja 2022, tę datę będę pamiętać do końca życia, środek majówki my wizytę umówioną mieliśmy na 20.00... Podczas badania Pani doktor milczała, nic się nie odzywała, ale ja już czułam, że coś jest nie tak… Widziałam to w jej smutnych oczach. Po 20 długich minutach wstała i powiedziała „musicie natychmiast jechać do szpitala... Podejrzewam raka wątroby.” Nogi się pod nami ugięły, cały czas powtarzaliśmy „Ale jak to? To niemożliwe, przecież Lucjan to zdrowy chłopczyk i nie ma żadnych oznak choroby."

Później już wszystko działo się ekspresowo – przyjęcie do Przylądka Nadziei we Wrocławiu – USG, rezonans, Rentgen, Punkcja masa badań…. Lekarze wciąż mi powtarzali, proszę nie płakać, przecież jeszcze nic nie wiemy – to nie musi być nic poważnego. Ale ja już wiedziałam, że to początek naszej walki. Kilka dni później zostaliśmy wezwani do pokoju lekarskiego. Teraz już śmiało mogę powiedzieć, że złe informacje czuje się w powietrzu. Padła diagnoza: NEUROBLASTOMA IV STADIUM – Z PRZERZUTAMI DO WĄTROBY, TRZUSTKI, KOŚCI I KRWI. Ból jaki wtedy czuliśmy, był tak palący, że nie mogłam nic powiedzieć. Jedyne, o czym myślałam to żeby stamtąd wybiec i wrócić do przecież mojego ZDROWEGO syna! Na pewno się pomylili. To nie może być prawda. Cały czas miałam w głowie myśl, że pomylili nazwiska dzieci i nie mówią o Lucjanie… Niewiele pamiętam z tej rozmowy, ale nigdy nie zapomnę słów „NIE WIEMY, CZY PAŃSTWA SYN PRZEŻYJE – TO BARDZO CIĘŻKA CHOROBA”. Nie życzę najgorszemu wrogowi aby usłyszał kiedykolwiek coś takiego o swoim dziecku.

Długo nie mogliśmy się pozbierać z tym co usłyszeliśmy. Mijały dni, a my wciąż żyliśmy jak w koszmarze, nie docierało to do nas, co się wydarzyło. Później zaczęły się poszukiwania klinik i szpitali w Europie, lekarzy którzy więcej wiedzą o tej chorobie. Którzy mogą naszemu synowi podarować ŻYCIE. Przecież on jest taki malutki, skończył dopiero roczek – ma przed sobą całe życie. Przecież nie zdążyłam nauczyć go samodzielnie jeść, jeździć na rowerze czy bawić się w chowanego. Przecież to wszystko przed nami. Nie mogę pozwolić aby mój synek nie dożył swoich 2 urodzin.

Skontaktowaliśmy się z kliniką w Barcelonie i profesorem Moro, który jest najlepszym specjalistą w dziedzinie neuroblastomy na świecie. On zobaczył szansę dla naszego syna. Jednak wstępny kosztorys jest astronomicznie wysoki.

Obecnie leczenie Lucka zostało wycenione na koszt 1,5 mln złotych! Tylko ludzie dobrej woli i otwartych serc są w stanie nam pomóc. Bo sami takiej kwoty nigdy nie zbierzemy. W związku z tym BŁAGAM WAS! BO PROŚBA TO ZA MAŁO. BŁAGAM O POMOC! Dajcie szanse Lucjanowi aby mógł cieszyć się życiem! Teraz jest to dla nas najważniejsze!

Rodzice

REKLAMA

To może Cię zainteresować