I tak cię kocham *****
zdj.mat.prasowe
Komedia romantyczna to gatunek, który od czasu do czasu zostaje odświeżony. Trudno dorównać Norze Ephron, duetowi Hanks-Ryan, czy talentowi Richarda Curtisa. Kilka lat temu modne były komedie romantyczno-familijne. Zeszłoroczny American Film Festival uświadomił, że nadchodzi era romansu rom-comów ze stand-upem. Cechą charakterystyczną jest fakt, że jedna z połówek ekranowej pary zajmuje się jedną z form zawodowego rozśmieszania ludzi. Najwybitniejszym przykładem nowego trendu był film pokazany na otwarcie AFF – „The Big Sick”, przez polskiego dystrybutora przemianowany na „I tak cię kocham”. Teraz to jedna z pierwszych premier kinowych nowego roku i jeden z lepszych sposobów na to, by 2018 rozpocząć i z uśmiechem i z odrobiną refleksji.
W nowej epoce komedii romantycznych można postawić bohaterów przed sytuacjami granicznymi: nieuleczalną chorobą, ostracyzmem wewnątrz własnej rodziny, przewartościowywaniem własnego życia. Role drugoplanowych postaci charakterystycznych zamiast przyjaciela-geja, czy przyjaciółki-dobrej rady zajmują niedoszli teściowie, próbujący przetrwać kryzys we własnym małżeństwie. I jeśli o coś mam do twórców „The Big Sick” pretensje to tylko o to, że ten fragment filmu wyszedł im o wiele lepiej, niż główna historia miłosna. Lepsze są rozmowy głównego bohatera z rodzicami jego ukochanej, niż z nią samą. W nich pada najśmieszniejszy i najgrubszy do tej pory w mainstreamowym kinie żart o 11 września. Holly Hunter za rolę mamy ma nominację do Złotego Globu i spore szanse na oscarową. Widziany ostatnio w serialu „Vinyl” Ray Romano w roli ojca wykłada jedną ze śmieszniejszych i bardziej kuriozalnych definicji miłości. Zoe Kazan i Kumail Nanjiani zamiast na pierwszym planie, znajdują się trochę w cieniu. Nanjiani jest nie tylko odtwórcą głównej roli i scenarzystą całości, ale też pierwowzorem głównego bohatera. Cała historia, choć momentami wydaje się nieprawdopodobna, została oparta na prawdziwych wydarzeniach. Także tajemnicza choroba nie jest zmyślona, ale o tym doczytajcie najlepiej po seansie.