Pomniejszenie ****
zdj. mat.prasowe
Pamiętacie „Kingsajz”? W hollywoodzkiej wersji ludzka wycieczka do miniaturowego wymiaru jest jednostronna, za to dostępna dla wszystkich chętnych. Alexander Payne zrobił film mniej śmieszny i nudniejszy od komedii ze złotych czasów Juliusza Machulskiego, ale momenty są. Główny bohater korzysta z nowego trendu na uciekanie od kryzysu finansowego i pomoc w ratowaniu planety – postanawia zminiaturyzować siebie i żonę. Jednostkom wreszcie może się udać dogonić marzenia, bez koszmarów związanych z zadłużeniem. Zbiorowość ma dzięki temu zwalczyć problem przeludnienia i ekologicznej katastrofy. Reżyser „Bezdroży” i „Spadkobierców” nakręcił na ten temat nie wystrzałowe science-fiction, ale spokojną powiastkę filozoficzną. Prawie trzy dekady temu postać nazwana przez scenarzystów Rick Moranis powiedziała tytułowe: „kochanie, zmniejszyłem dzieciaki”. Teraz Matt Damon jako Paul Safranek mówi, że dopiero jako malutki może zrobić coś, co będzie się liczyło.
Damon gra skrojonego pod swoje warunki poczciwca. Na drugim planie błyszczą: Christoph Waltz, który znów gra cwaniaka i szarlatana, tym razem z bałkańskim rodowodem oraz Hong Chau w nominowanej już do Złotego Globu i zmierzającej po oscarowe wyróżnienie roli uchodźczyni z Wietnamu. Jest w niej ukryta charyzma, która nadaje sens drugiej połowie filmu. Podobnie jak pełna aluzji ilustracyjna muzyka Rolfe'a Kenta nadaje drugie dno finałowej wyprawie. Imponująca jest też w „Pomniejszeniu” scenografia, przekonująco wykreowano świat w miniaturze, który szybko okazuje się utopią pełną mrocznych zakamarków. Jest w wyprawach głównego bohatera na obrzeża coś z dekonstruowania „Truman Show”. Oglądanie telewizji też pełni w świecie „Pomniejszenia” pewną rolę w kontrolowaniu społecznych nastrojów. Szumne słowa o zmianie, ekologii i nowym świecie trafiają na podatny grunt z jednego powodu. Dzięki zmniejszaniu każdy średniak będzie mógł, nie tylko w spocie reklamowym, poczuć się jak obywatel lepszego świata. Naiwność everymanów jest dla Payne’a punktem wyjścia. Mimo gorzkiej i ironicznej krytyki, reżyser nie pozostawia swoich bohaterów w beznadziejnym położeniu. Pozbawia za to widzów złudzeń, że jakakolwiek zmiana pozwoli czerpać z ludzkiej natury tylko to, co dobre.