Złe wychowanie Cameron Post *****
Mój ulubiony film ostatniego American Film Festival, to jedna z wielu powstałych w Stanach w 2018 roku opowieści o tym, jak Amerykanie próbowali leczyć swoje dzieci z orientacji seksualnej. W przypadku „Złego wychowania Cameron Post” rzecz dzieje się w pierwszej połowie lat 90. XX wieku w ewangelickim ośrodku, a tytułowa bohaterka słyszy od prowadzącej instytucję, że nie powinna używać zdrobnienia swojego imienia – Cam – bo już samo Cameron jest wystarczająco męskie. Stąd bierze się to, co w ośrodku nazywają „konfuzją płciową”, co ma być źródłem orientacji seksualnej nazywanej wówczas odmienną.
Jak wiele w podobnych terapiach manipulacji i jak wiele z niej ma swoje źródło w języku – to film Desiree Akhavan pokazuje jak na dłoni. Metodyczna opresja psychiczna zaciska się wśród wydawałoby się pogodnych i serdecznych okoliczności. Listę swoich przewinień, czy motywacji do tego, co nieakceptowane przez prowadzących ośrodek, podopieczne umieszczają na tak zwanych górach lodowych, czyli listach na tablicach, umieszczonych w pokojach. Nie ma mowy o prywatności.
Doskonała w głównej roli Chloë Grace Moretz daje widzom odczuć, jakim piekłem musi być takie miejsce dla wrażliwego nastolatka. Dla niektórych pozostaną tylko różne formy ucieczki, bo z natury będą przeciwni przymusowej terapii. Do ośrodka trafiają dzieci rodziców, którzy nie akceptują homoseksualizmu. Odkrywanie własnej tożsamości i systemową przemoc Akhavan pokazuje w subtelny sposób, co w kinie nie zdarza się często. Dojrzałe, zniuansowane i poruszające kino według powieści Emily M. Danforth to jeden z punktów obowiązkowych na bogatej w ważne tytuły liście premier stycznia. Kibicowanie z ojcem przed telewizorem i długie włosy – to wystarczy, by trafić na drogę grzechu - oceniają terapeuci w „Złym wychowaniu Cameron Post”. Warto zdać sobie sprawę z jak prostych i pozornie niewinnych stygmatów, zaczyna się systemowe piętnowanie.