Miłość i Wrocław w książkach Malwiny Ferenz
Można oglądać komedie romantyczne, ale można też dać się porwać wyobraźni czytając historie miłosne, wzruszające, zabawne i bliskie nam, bo wrocławskie. Malwina Ferenz jest wrocławianką od urodzenia. Pisarka nie wyobraża sobie życia gdzie indziej, a teraz swoją miłość do rodzinnego miasta postanowiła przelać na papier i tak powstały książki.
"Pora na miłość" i "Anioły do wynajęcia", na chwilę przed świętem zakochanych, trafiły na naszą Półkę z Książkami.
Jako pierwsza na rynku wydawniczym pojwiła się "Pora na miłość". Jest taki stan ducha, który nie ma ani wieku ani odpowiednich miejsc czy pór roku. Pojawia się i sprawia, że nagle jesteś gotowa na wszystko. To właśnie miłość. Zdawałoby się, że nic nie jest w stanie połączyć karierowiczki z banku ze starą panną z kotami, świeżo upieczoną maturzystką i gospodynią domową. Jednak życie pisze swoje przewrotne scenariusze. Wśród urokliwych ulic Wrocławia coś burzy spokój czterech niezwykłych kobiet. Nieoczekiwany punkt zwrotny w życiu każdej z nich sprawia, że muszą zweryfikować swoje dotychczasowe życie. Bo gdy los mówi “sprawdzam”, przychodzi czas na decyzje, które będą mieć swoje konsekwencje.
"Anioły do wynajęcia" to najnowsza książka tej autorki. W niej także miłość i Wrocław pojawiają się w rolach głównych.
Romeczek Słowacki (nazwisko zobowiązuje!) to niespełniony pisarz, który w oczekiwaniu na światową sławę chałturzy (z czegoś trzeba żyć), tworząc teksty reklamowe o odkurzaczach i pieluszkach. Miłość jego życia, Elena, wpada na kompletnie wariacki pomysł, który pozwoli wydusić z talentu ukochanego nieco więcej pieniędzy. Będzie jednak potrzebować pomocy. Na kogo może liczyć? Na Barbarę, która dopiero co pochowała męża i wbrew wszystkim uważa, że nie był wcale taki beznadziejny. Na Dorotę pałającą chęcią zemsty na swoim byłym, który zostawił ją dla młodszej i to w momencie najgorszym z możliwych. I wreszcie na Martę, której po raz trzeci z rzędu nie udało się dostać na studia aktorskie, czeka więc nadal na swój wielki moment, pracując w call center. Drużyna jedna na milion. Co może pójść nie tak?