Królowa kier *****

Jan Pelczar | Utworzono: 06.06.2019, 11:37 | Zmodyfikowano: 06.06.2019, 11:37
A|A|A

zdj. mat prasowe

„Królowa kier” to jeden z tych filmów, po których widz chce się schować pod kołdrą. Udawać, że nic z tego, co wyświetlono na ekranie, w ogóle się nie wydarzyło. Ucieczka to niewykonalna. Szczególnie, gdy premiera kinowa towarzyszy fali upałów. Lepiej podejść do sprawy na chłodno. Po tym seansie można też przecież w nieskończoność dyskutować. Przewrotność filmu Mai el-Toukhy polega na uświadomieniu publiczności jak trudno jest przyjąć perspektywę ofiary. Scenariusz skonstruowano precyzyjnie, by nie dało się podważyć psychologicznej i społecznej wiarygodn.ości przedstawionego przebiegu zdarzeń. Widzimy, w wyraźnych, najczęściej pozawerbalnych, albo ledwie wzmiankowanych w dialogach sugestiach, że w związku głównych bohaterów szwankuje dynamika wzajemnego przyciągania. Czasami udaje się to zrobić subtelnie, innym razem zbyt ilustracyjnie. Pan domu (Magnus Krepper) to wzięty lekarz, który żyje w poczuciu winy za zostawienie poprzedniej partnerki i syna. Pani domu (Trine Dyrholm) to prawniczka z misją uchronienia młodszych kobiet od przemocy, jakiej sama zaznała. Dla swoich córek – bliźniaczek – stworzyli krainę eleganckiego szczęśliwego dzieciństwa. Luksusowe wnętrza na skraju bujnej przyrody, ogród, kominek, lekcje jazdy konnej. Wkrótce pojawią się problemy związane z wypuszczeniem ich w świat, który mimo stopnia postępu cywilizacyjnego wciąż nie daje wiary kobietom i nie staje po stronie ofiar. Wcześniej świat przekroczy progi ich domu pod postacią syna pana domu (Gustav Lindh) z poprzedniego związku.

O ile kreacji młodego aktora nie można niczego zarzucić, to tytułowa rola jest prawdziwym wydarzeniem. Trine Dyrholm oglądaliśmy niedawno w „Komunie”, jako kobietę, której miłość odtrącono. Tym razem to jej bohaterka przejmuje kontrolę. Nigdy nie przyznaje się do błędu. Gdy przekroczy normy, stanie się bezwzględna. Doskonale zna mechanizmy psychologiczne i z miejsca przechodzi do kontrataku. Jej siła usprawiedliwia przydomek z tytułu, wzięty z czytanej w filmie dzieciom do poduszki „Alicji w krainie czarów”. Od tego, komu zetnie głowę „Królowa kier”, ciekawsze jest pytanie: dlaczego to robi. I tu pojawia się szeroki społeczny kontekst związany z pozycją kobiety w społeczeństwie, wywieraną na niej presją, związanym z tym napięciem. Konieczność ciągłego udowadniania idzie w parze z niebezpieczeństwem niewytłumaczalnego zapomnienia. Do pewnego stopnia „Królowa kier” jest jak współczesny „Nagi instynkt”. Sceny erotyczne budują napięcie. Nie ma zagadki kryminalnej, ale jest fabularna klamra, zwiastowana przez ujęcie lasu, przyprawiające o zawrót głowy. Dzięki takim obrazom blisko tej premierze do jednego z moich ulubionych tytułów zeszłorocznego repertuaru – „Fugi”. Obraz, dźwięk i muzyka mają sugestywnie oddziaływać na widza. Budują relację pomiędzy światem człowieka i społeczeństwa a siłami natury, dzikością, namiętnością. Jest instynktowne działanie, a potem bezwzględna obrona własnej pozycji. To, co pozostaje oryginalnym i największym osiągnięciem twórców „Królowej kier”, to fakt, że wielu widzów dopiero po filmie może się otrząsnąć i zrozumieć, że przez większość seansu stali po stronie osoby, którą chcieliby potępić. Oskarżyć się o współudział? Zrozumieć intencje oprawców? Pojąć trudne położenie ofiar? Na szczęście twórcy zostawiają widza z wątpliwościami, nie kierują się w stronę moralitetu.

Film zostawia też przestrzeń na fantazjowanie o amerykańskiej przeróbce, uzasadnione chociażby za sprawą nagrody publiczności wywiezionej z festiwalu Sundance. Nie moglem się jedynie zdecydować, kogo Hollywood obsadziłoby w głównych rolach: Robin Wright, Aarona Eckharta i Timotheego Chalameta, czy Violę Davis z Liamem Neesonem i znanego z „The OA” Patricka Gibsona? Niewyobrażalnie trudne będzie dorównanie Dyrholm. Jej występ jest porażającym doświadczeniem dla widza. Pięknie oddało to jury tegorocznego festiwalu w Goeteborgu, wręczając aktorce nagrodę z takim oto uzasadnieniem: „Mocna kreacja, zadziwiająca skalą wszechstronności i rzemiosła. Jej bohaterka kojarzona z wysokimi standardami moralnymi okazuje się nie być wzorem doskonałości, za który wszyscy ją uważali. Z ogromną odwagą aktorka obnaża złożoną postać kobiety, która odkrywa własne potrzeby, tłumione przez lata. Nie jest się w stanie dłużej powstrzymać, bez względu na rozmiary zniszczenia, jakie wywoła ich realizacja”.

REKLAMA

To może Cię zainteresować