Złota dziesiątka Nowych Horyzontów 2019
zdj. mat.prasowe
1. ZŁOTA RĘKAWICZKA, reż. Fatih Akin
Tarantino? Przecież tuż po festiwalu trafia do kin. Podobnie Almodovar. Na Nowych Horyzontach można ich przegapić. Nie wolno opuścić premier, których nikt już nie pokaże. W przypadku „Złotej rękawiczki” istnieje niemal stuprocentowa gwarancja, że wrocławski festiwal to miejsce jedynych pokazów najnowszego filmu Fatiha Akina. – Jeśli nie my, to kto go pokaże – odpowiedział pytaniem na pytanie, skąd ostateczna decyzja o wyświetleniu najbardziej kontrowersyjnej premiery Berlinale Marcin Pieńkowski. Dyrektora programowego Nowych Horyzontów film o seryjnym mordercy Fritzu Honce odrzucił. Podobnie jak większość widzów na festiwalu w Berlinie, którzy tłumnie wychodzili z sali. Recenzje były miażdżące. Tyle że selekcjonerom NH i samemu Marcinowi film nie dawał spokoju, postanowili go pokazać. Krytycy filmowi i większość dystrybutorów skreśliła najnowszego Akina. Moim zdaniem to hipokryzja. O mordercy kobiet z lat 70. XX wieku, wyławiającym swe ofiary w rynsztokach Hamburga, twórca „Głową w mur” i „W ułamku sekundy” opowiada bez upiększeń. Stylizacja jest, ale by było jeszcze okropniej. Jonas Dassler tworzy wybitną rolę, ale nie jako seryjny morderca, który stanie się ikoną czarnych charakterów z historii kina grozy. Jest prawdziwie przerażającym, okropnym, zdecydowanie nie magnetycznym typem. W rzeczywistości każdy z nas chciałby uciec, gdyby na swojej drodze spotkał bezwzględnego mordercę. Nic dziwnego, że część z widzów odruchowo uciekała z sali kinowej. Zachęcam, by zostać, bo poza samą historią Honki, Akin buduje ciekawe, choć przerysowane, społeczne tło, w którym pobrzmiewają obok siebie – powojenna trauma Niemiec i współczesne lęki, wciąż prowadzące do dyskryminacji.
2. PEWNEGO RAZU… W HOLLYWOOD, reż. Quentin Tarantino
Pragnę od razu sobie zaprzeczyć. Skoro nigdy dotąd na Nowych Horyzontach nie było premierowo pokazywanego filmu Quentina Tarantino, to w ćwierćwiecze „Pulp Fiction” warto zostać uczestnikiem epokowego wydarzenia. Do dziś pamiętam każdy ze swoich pierwszych seansów nowych filmów Tarantino – od widzianych jeszcze na ekranie telewizora, z wypiekami na twarzy „Wściekłych psów” i „Pulp Fiction”, przez „Bękarty wojny” jako przerywnik wakacji w Hiszpanii po „Django” i „Nienawistną ósemkę”, pierwsze filmy mistrza, które mogliśmy premierowo oglądać w Kinie Nowe Horyzonty. Gdyby nazwisko samego reżysera nie wystarczyło do ustanowienia z „Pewnego razu…” najbardziej obleganej premiery festiwalu, to w zanadrzu są jeszcze: Leonardo DiCaprio i Brad Pitt oraz wizyta Rafała Zawieruchy. Aktor, który zagrał w epizodzie Romana Polańskiego, przyjedzie na ogólnopolską premierę filmu do Wrocławia. Gala zamknięcia tegorocznych Nowych Horyzontów dzięki temu oraz dzięki zakończeniu samego „Pewnego razu…”, które kinomani mają wspominać przez dekady, szykuje się wyjątkowo udana.
3. BÓL I BLASK, reż. Pedro Almodovar; MATTHIAS I MAXIME, reż. Xavier Dolan
Teraz dla odmiany po raz kolejny sobie zaprzeczę. Ale, by było jeszcze inaczej, za sprawą twórców, których często oglądamy na Nowych Horyzontach. I za każdym razem są to seanse wyjątkowe. „Złe wychowanie” w ogromnym namiocie, po czeskiej stronie Cieszyna, „Volver” pokazany na otwarcie pierwszych wrocławskich Nowych Horyzontów, „Wyśnione miłości”, które kilka lat później olśniły publiczność w Teatrze Muzycznym Capitol, gdzie przed remontem sceny nie tylko pokazywano filmy, ale i organizowano finałowe gale.
Filmy tych dwóch twórców ogląda się na Nowych Horyzontach z wyjątkowym napięciem i pośród wielu fanów. Rezygnacja z walki o bilet lub miejsce na karnet może być uzasadniana wiedzą, że oba filmy pojawią się w regularnym repertuarze, ale lepiej takie tłumaczenie zostawić sobie na ten moment, w którym na seans się nie dostaniemy. Tak zrobiłem w zeszłym roku, gdy nie znalazłem miejsca na żadną z projekcji nagrodzonych Złotą Palmą „Złodziejaszków”. Na wszelki wypadek tegorocznego laureata z Cannes, filmu „Parasite” nie uwzględniam więc w swoim zestawieniu.
5. PORTRET KOBIETY W OGNIU, reż. Céline Sciamma
I jeśli z repertuaru tegorocznego Cannes nie chcę czegoś przegapić, to filmu, który otworzy Nowe Horyzonty. Nagrodzonego za scenariusz melodramatu Céline Sciammy, która do Wrocławia przyjedzie wraz z odtwórczynią głównej roli – Adele Haenel.
Zacytuję Romana Gutka: „[Film] nakłada kostium na współczesne pragnienia i emocje. Ich wyrazicielkami są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka (Haenel) oraz jej portrecistka (Noemie Merlant). Intymna więź, jaka nieoczekiwanie rodzi się pomiędzy nimi, stanie się potężną siłą zdolną przełamać niejedno tabu. Inspirowany malarstwem romantycznym, subtelny, ale przy tym ognisty film Sciammy to także pochwała kobiecego spojrzenia i jego imponujący, wizualny manifest”.
6. THE SOUVENIR, reż. Joanna Hogg; NAJLEPSZE LATA, reż. Jonah Hill
Oprócz „Złotej rękawiczki” moje dwa ulubione tytuły tegorocznego Berlinale. Tym razem takie, z których bohaterami można się identyfikować. „The Souvenir” to melodramat z Honor Swinton Byrne i jej matką Tildą Swinton, subtelny w najlepszym tego słowa znaczeniu, doceniający inteligencję widza, przenikliwy i pełen błysku.
„Najlepsze lata” („Mid 90's”) to debiut reżyserski aktora o niezwykłej skali talentu, wzruszający film o dojrzewaniu, zabawna i bezpretensjonalna opowieść o przyjaźni, hymn do lat 90-tych i braterski list miłosny do skejtów.
8. BEATS, reż. Brian Welsh
Tropem lat 90-tych. Jestem ciekaw filmu mojego rówieśnika Briana Welsha, który przenosi nas do 1994 roku, gdy rave musiał w Szkocji zejść do podziemia. To będzie kino formacyjne w zupełnie innym stylu niż osadzone kilka lat później w o wiele prostszych realiach „Human Traffic”, ale jego ścieżka dźwiękowa może nam towarzyszyć równie długo. Zapowiadają się Nowe Horyzonty z beatami Prodigy i Leftfield w słuchawkach między seansami.
9. RAY & LIZ, reż. Richard Billingham
Jeśli też macie słabość do brytyjskiego kina społecznego, nie przegapcie w konkursie głównym tegorocznego festiwalu premiery filmu „Ray & Liz”. Richard Billingham opowiada o próbach związania końca z końcem w thacherystowskiej Anglii. W dobie brexitu brzmi jak pozycja z wielu powodów obowiązkowa. Tak o filmie napisała Małgorzata Sadowska, selekcjonerka NH:
„ [Billingham] opowiada o życiu na marginesie, które jest postępującym procesem izolacji: od centrum miasta, społeczeństwa, innych ludzi, siebie nawzajem. Nic dziwnego, że lejtmotywem opowieści są zalegające rachunki i związana z nimi groźba odcięcia od prądu i gazu. O takich ludziach jak Ray i Liz mów się, że są „dysfunkcyjni”, ale reżyser nie ocenia swoich bohaterów ani ich starań utrzymania się na powierzchni. (…) Twórcę interesują detale, drobne sytuacje opisujące stan materialnego i duchowego ubóstwa. Sposoby, jakich chwytają się dzieci, by uciec z domu będącego jaskinią chaosu. Billingham kolekcjonuje gesty i przebłyski bliskości, heroiczne starania o zachowanie pozorów normalności. Przywiązuje przy tym wagę do strony wizualnej – ozłaca samotność alkoholika Raya promieniami słońca, otacza ćmiącą taniego papierosa Liz szlachetnym półmrokiem, jakby była bohaterką wielkich malarskich dzieł”.
10. Z WNĘTRZA, reż. Cezary Grzesiuk, Tomasz Szwan, Krystian Kamiński
Jedyna polska premiera na mojej liście to złożony z samych archiwów domowych film o Zdzisławie i Tomaszu Beksińskich. Autorzy byli tak naprawdę pierwsi – przed „Ostatnią rodziną” i dokumentem Marcina Borchardta. Tomasz Szwan współpracował zresztą i z Janem Matuszyńskim i przy książkach Magdaleny Grzebałkowskiej oraz Wiesława Weissa. „Z wnętrza” może okazać się dobrym seansem dla każdego, kto twórcom dotychczasowych dzieł o Beksińskich zarzucał przesadę. Zobaczcie, jak wyglądało ich życie intymne utrwalone na prywatnych nagraniach. Codzienność w ujęciu bezkompromisowym.