Co za powrót! Dwa gole w końcówce dały Śląskowi zwycięstwo nad mistrzem
fot. slaskwroclaw.pl
Piast prowadził 1:0, miał sytuacje na kolejne gole, ale z Wrocławia wyjechał z niczym. Śląsk dające wygraną gole strzelił w ostatnich minutach i licząc poprzednie rozgrywki, była to szósta wygrana Wojskowych z rzędu, co jest ich rekordem w ekstraklasie. Do tej pory pięć zwycięstw Śląsk odniósł w sezonie 1976/77, kiedy pierwszy raz w swojej historii zdobył mistrzostwo Polski.
Oba zespoły starały się od początku przejąć inicjatywę, grać ofensywnie, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe, których w pierwszej połowie było bardzo niewiele. Pierwszą miał Śląsk, ale bardzo aktywny Przemysław Płacheta, po przejęciu piłki w środku pola, zamiast dograć do wybiegającego partnera na wolne pole, zdecydował się na strzał i trafił w trybuny.
Po kolejnym kwadransie okazje miał Piast, pierwszą w meczu, i zdobył gola. Bartosz Rymaniak zagrał płasko z prawej strony w pole karne, gdzie piłka odbiła się od jednego z zawodników gospodarzy i spadła pod nogi Jorge Feliksa, który z bliska wepchnął ją do siatki. Sędziowie przez kilka minut analizowali całą sytuację na wideo, czy nie było spalonego, ale nie dopatrzyli się przewinienia.
Po stracie gola Śląsk przyspieszył i uzyskał przewagę. Kilka razy zakotłowało się w polu karnym gości, ale najbliżsi doprowadzenia do remisu wrocławianie byli po strzale z rzutu wolnego Płachety. Piłka szybowała w górny róg bramki, ale Frantisek Plach popisał się świetną robinsonadą.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Piast mógł podwyższyć prowadzenie. Po rzucie wolnym mocno zakotłowało się w polu karnym Śląska, ale żaden z przyjezdnych nie potrafił kopnąć piłki do bramki.
Druga połowa zaczęła się od ataków gospodarzy i świetnej okazji dla gliwiczan. Piotr Parzyszek sprytnie uderzył technicznie z kilku metrów i tylko refleksowi swojego bramkarza Śląsk zawdzięczał, że nie stracił drugiego gola.
W kolejnych minutach gra przesunęła się na połowę gości, ale Śląsk grał niedokładnie i zbyt wolno, aby przedostać się przez dobrze zorganizowaną defensywę przeciwnika.
Znacznie groźniejsze były kontrataki. Dwie doskonałe okazje miał wprowadzony w drugiej połowie na boisko Dominik Steczyk. Najpierw, uderzając głową, przestrzelił a kilka chwil później Putnocky złapał piłkę na linii bramkowej.
Piast przejął inicjatywę i wydawało się, że Śląsk już nie zdoła nie tylko wygrać, ale nawet doprowadzić do remisu. Wtedy nadeszły cztery minuty, który zupełnie odwróciły losy spotkania.
Gliwiczanie znowu w ostatnich minutach oddali inicjatywę wrocławianom, którzy śmielej ruszyli do ataku. I stało się coś nieprawdopodobnego. Najpierw w ogromnym zamieszaniu piłkę z kilku metrów do bramki posłał wprowadzony kilka chwil wcześniej Erik Exposito. Śląsk dalej atakował i w kolejnej akcji wywalczył rzut karny, bo w polu karnym faulowany był Łukasz Broź. Sam pokrzywdzony podszedł do piłki i lekkim technicznym strzałem nie dał szans Plachowi.
Goście rzucili się jeszcze do szaleńczych ataków, ale nie potrafili już stworzyć sytuacji bramkowej. Po ostatnim gwizdku część gliwiczan padło na murawę a inni złapali się za głowy.
Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 2:1 (0:1)
Gole: 0:1 Jorge Felix (31), 1:1 Erik Exposito (84), 2:1 Łukasz Broź (88-karny).
Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Przemysław Płacheta, Wojciech Golla, Krzysztof Mączyński. Piast Gliwice: Patryk Dziczek, Dominik Steczyk.
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Łukasz Broź, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Lubambo Musonda, Krzysztof Mączyński, Michał Chrapek (65. Jakub Łabojko), Robert Pich (59. Damian Gąska), Przemysław Płacheta - Mateusz Cholewiak (73. Erik Exposito).
Piast Gliwice: Frantisek Plach - Bartosz Rymaniak, Jakub Czerwiński, Uros Korun, Mikkel Kirkeskov - Martin Konczkowski, Jorge Felix (79. Jakub Holubek), Patryk Sokołowski, Patryk Dziczek, Gerard Badia (74. Tom Hateley) - Piotr Parzyszek (58. Dominik Steczyk).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 12 794.