Śląsk pokonał Cracovię i nadal prowadzi w ekstraklasie
Fot: archiwum/Krystyna Pączkowska/Śląsk Wrocław
Pierwszego gola spotkania w 30 minucie strzelił słowacki napastnik Śląska Róbert Pich. W 71 minucie wyrównał hiszpański napastnik Cracovii Rubén López Huesca. Druga bramkę dla klubu z Wrocławia w 87 minucie zdobył napastnik Mateusz Cholewiak. Śląsk po dzisiejszej wygranej pozostaje liderem piłkarskiej ekstraklasy.
Śląsk już w pierwszej minucie zagroził bramce Cracovii, ale strzał Dino Stigleca rywale zablokowali. Nie była to bynajmniej zapowiedź szturmu bramki gości. Co prawda gra więcej toczyła się na połowie przyjezdnych, ale nie można było powiedzieć, że wrocławianie mają przewagę. To szybkie akcje gości były groźniejsze i po jednej z nich powinni wyjść na prowadzenie.
Po przejęciu piłki w środkowej strefie Pelle van Amersfoort zagrał do zupełnie niepilnowanego Mateusza Wdowiaka. Pomocnik "Pasów" przymierzył w górny róg, ale Matus Putnocky popisał się fantastyczną paradą. Wdowiak miał jeszcze szansę na dobitkę, ale posłał piłkę w trybuny.
Poza tym, że Śląsk był częściej przy piłce, miał też znacznie więcej rzutów rożnych, które rozgrywał na różne sposoby. Po jednym z nich piłka trafiła przed pole karne, gdzie na uderzenie zdecydował się Łukasz Broź. Źle trafił i wyszło podanie do debiutującego w ekstraklasie Israela Puerto, który zgrał głową do Roberta Picha, a ten strzałem z bliska nie dał szans Michałowi Peskovicowi.
Po stracie gola Cracovia została zepchnięta do defensywy i nie potrafiła długimi momentami wyjść z własnej połowy, nie mówiąc już o zagrożeniu bramce Śląska. Przyjezdni dopiero tuż przed przerwą mieli swoją szansę na gola, którą podarował im Przemysław Płacheta. Młody skrzydłowy gospodarzy wdał się w drybling na własnej połowie, stracił piłkę i po kombinacyjnej akcji bramkę mógł zdobyć van Amersfoort, ale Putnocky nie dał się zaskoczyć.
Po przerwie obraz gry się zmienił. Cracovia podeszła wyżej pressingiem i ciężar gry został przesunięty na połowę Śląska. Krakowianie byli częściej przy piłce, ale groźniejsze były szybkie ataki wrocławian. Doskonałą okazję na podwyższenie prowadzenia miał Płacheta, ale z pola karnego trafił w środek bramki i Peskovic nie miał problemu ze złapaniem piłki.
Z czasem Śląsk zaczął się cofać coraz bardziej i sprawiał wrażenie, jakby był zainteresowany już tylko obroną wyniku. Szybko się to zemściło. Po kolejnym dośrodkowaniu w pole karne wrocławian do piłki dopadł Rubio i ładnym strzałem z woleja nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.
Kilka minut później mogło być już 1:2. Po rozegraniu rzutu rożnego głową z kilku metrów strzelał Ołeksij Dytiatjew, ale Putnocky popisał się świetnym refleksem.
W końcowych minutach ponownie zaatakował Śląsk. W jednej tylko akcji szanse na gola mieli Płacheta oraz Daniel Szczepan, ale świetnie spisał się Peskovic. Bohaterem został Cholewiak. Najpierw skrzydłowy przepchnął jednego z rywali, a później zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i piłka wylądowała w górnym rogu bramki.
To nie był jednak koniec emocji. Cracovia rzuciła się do ataków. W ostatniej akcji meczu piłka w polu karnym trafiła jednego z wrocławian. Goście zaczęli sygnalizować zagranie ręką. Arbiter długo analizował sytuację na monitorze, lecz ostatecznie nie wskazał na jedenasty metr i odgwizdał koniec spotkania.
Śląsk Wrocław - Cracovia Kraków 2:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Robert Pich (30), 1:1 Ruben Huesca (81), 2:1 Mateusz Cholewiak (87).
Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Michał Chrapek, Przemysław Płacheta. Cracovia Kraków: Ruben Huesca, Ołeksij Dytiatjew.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 16 702.
Śląsk Wrocław: Matus Putnocky - Łukasz Broź, Israel Puerto, Wojciech Golla, Dino Stiglec - Lubambo Musonda (74. Mateusz Cholewiak), Michał Chrapek (89. Adrian Łyszczarz), Jakub Łabojko, Robert Pich, Przemysław Płacheta - Erik Exposito (82. Daniel Szczepan).
Cracovia Kraków: Michal Peskovic - Cornel Rapa, Ołeksij Dytiatjew, David Jablonsky, Diego Ferraresso - Mateusz Wdowiak (46. Ruben Huesca), Janusz Gol, Pelle van Amersfoort (85. Filip Piszczek), Sylwester Lusiusz (88. Daniel Pik), Sergiu Hanca - Rafael Lopes.