Niechciani lokatorzy jak bumerang
Od kilku miesięcy nie mogą sobie poradzić z bezdomnymi, którzy zrobili sobie noclegownię z ich klatki schodowej. Jedna osoba zamieszkała na półpiętrze NA STAŁE, odwiedzają ją inni.
Policja odmawia interwencji, bo nie doszło do przestępstwa. Straż miejska wyprowadza niechcianego lokatora z budynku, ale ten wraca jak tylko mundurowi znikną za rogiem.
Jak robi się cieplej znika, potem znowu wraca. Ostatnio zostawił stertę swoich rzeczy przy wejściu do wózkowni i węzła ciepłowniczego.
Lokatorzy nie mogą dostać się do pomieszczenia, do tego mają uprzątnąć stertę śmieci na własny koszt, bo inaczej grozi im mandat. Podobnych sytuacji w mieście jest więcej.
Służby mundurowe twierdzą, że są bezradne. Sławomir Chełchowski z wrocławskiej straży miejskiej podkreśla, że nie wolno im tak po prostu, na siłę wyprowadzić człowieka z budynku:
Chechłowski dodaje, że najskuteczniejszym sposobem jest nie wpuszczanie bezdomnych do budynków. Pilnowanie, by domofon zawsze był sprawny i by klucze od klatki schodowej nie dostały się w niepowołane ręce. Jeden z wieżowców na Popowicach nazywany jest królestwem bezdomnych. Niemile widziani goście w niewyjaśniony sposób poznali kod do bram kilku budynków i wchodzili "jak do siebie".
W roku 2013 podjęto 1989 interwencji wobec osób bezdomnych, z czego:
- 1483 - odmowa udzielenia sobie jakiejkolwiek pomocy;
- 343 - przewieziono do Izby Wytrzeźwień (WROPON);
- 79 - przewieziono do schronisk, noclegowni;
- 75 - przekazano Pogotowiu Ratunkowemu;
- 9 - przekazano Policji.