Po historycznym Australian Open - tenisowa Strefa Kina [POSŁUCHAJ]

Jan Pelczar | Utworzono: 27.01.2022, 16:43 | Zmodyfikowano: 27.01.2022, 16:43
A|A|A

Skończył się australijski sen Igi Świątek, ale tegoroczny turniej Australian Open to jej niepodważalny sukces. O długiej drodze na tenisowy szczyt i filmowych spojrzeniach na wielki sport porozmawiałem w Strefie Kina z Łukaszem Grzegorzekiem, reżyserem "Córki trenera".

A oto relacja z meczu i rozmowy z Igą Świątek od Agnieszki Niedziałek z PAP: 

Rozstawiona z numerem siódmym Iga Świątek na półfinale zakończyła udział w wielkoszlemowym turnieju Australian Open. Polska tenisistka przegrała w Melbourne z Amerykanką Danielle Collins (27.) 4:6, 1:6.

Collins w finale zmierzy się z liderką światowego rankingu Australijką Ashleigh Barty.
Fakt, że Świątek przegrała w czwartek inauguracyjną partię nie był zbytnim zaskoczeniem. 20-letnia zawodniczka tak samo nerwowo zaczęła swoje dwa poprzednie pojedynki, w których również mierzyła się z potężnie uderzającymi piłkę doświadczonymi rywalkami. O ile jednak w długich meczach z Rumunką Soraną Cirsteą i Estonką Kaią Kanepi była w stanie po pierwszej odsłonie znaleźć sposób na rywalki i zmęczyć je, to Amerykanka nie pozwoliła jej na wiele do samego końca.
28-letnia zawodniczka, mająca za sobą rywalizację w rozgrywkach uczelnianych, od początku wywierała na wyżej notowanej przeciwniczce presję i korzystała z jej błędów. Już po kilku minutach raszynianka przegrywała 0:4 i wówczas zachęcić do walki próbowała ją grupa rodaków zasiadających na trybunach. Mieli oni powody do radości, gdy zaraz potem utrzymała ona podanie, a następnie zaliczyła przełamanie. Dwa kolejne gemy również zakończyły się przegraną serwującej, a przy stanie 2:5 Polka obroniła trzy piłki setowe. Zdołała jeszcze zmniejszyć stratę do jednego gema, ale w kolejnym Collins oddała jej już tylko jeden punkt.
W dwóch wcześniejszych spotkaniach na tym etapie następował powrót do gry Świątek, ale tym razem scenariusz był inny. Grająca wciąż bardzo ofensywnie i ryzykownie przeciwniczka nie dopuszczała jej do głosu i znów wygrała pierwsze cztery gemy w partii. Tenisistka z Raszyna nie potrafiła znaleźć sposobu na rozpędzoną Amerykankę i po zagraniu w siatkę zakończyła trwający godzinę i 18 minut mecz.
Collins posłała siedem asów i miała 27 uderzeń wygrywających, a Polka - odpowiednio - jednego i 12.
Amerykanka zrewanżowała się jej za ich poprzednie spotkanie. W ćwierćfinale ubiegłorocznego turnieju WTA w Adelajdzie skreczowała w drugim secie, przy stanie 2:6, 0:3.
U zawodniczki z USA zdiagnozowano endometriozę i w związku z tym w kwietniu ubiegłego roku przeszła operację. Od powrotu na kort rozegrała 46 meczów, z których aż 36 wygrała. Po drodze wywalczyła swoje oba dotychczasowe tytuły w imprezach WTA - na korcie ziemnym w Palermo i twardym w San Jose. W czwartek zanotowała siódme w karierze zwycięstwo nad rywalką z Top 10 światowej listy.
Świątek i tak zanotowała najlepszy wynik w historii swoich występów w Australian Open. W latach 2020-2021 odpadła w 1/8 finału, a w debiucie przed trzema laty - w drugiej rundzie.
W wielkoszlemowym półfinale zaprezentowała się po raz drugi - dwa lata temu we French Open sięgnęła po tytuł.
Dotarcie do "czwórki" zapewniło jej teraz czek na 895 tys. dolarów australijskich oraz poprawę notowań na liście WTA o minimum pięć lokat, co oznacza wyrównanie jej najwyższej pozycji.
Collins zaś ma zapewniony awans do czołowej dziesiątki światowego rankingu, obecnie jest 30. w tym zestawieniu. Dotychczas najwyżej była w styczniu 2019 roku - na 23. pozycji.
Amerykanka po raz pierwszy wystąpi w wielkoszlemowym finale. Dotychczas jej najlepszym rezultatem był półfinał właśnie w Australii sprzed trzech lat.
Z Barty, która ma na koncie dwa tytuły tej rangi, zagra po raz piąty. Wygrała tylko raz - w ich ostatnim pojedynku w drugiej rundy ubiegłorocznego turnieju WTA w Adelajdzie. Collins jest ostatnią tenisistką, która wygrała z liderką światowej listy w jej ojczyźnie.
Świątek była z kolei ostatnią reprezentantką Polski pozostającą w stawce seniorskich zmagań wielkoszlemowych na antypodach. W drugiej rundzie singla odpadli Magda Linette, Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak, a mecz otwarcia przegrała Magdalena Fręch.


Iga Świątek była przygotowana na agresywny styl Danielle Collins, ale prędkość uderzeń półfinałowej rywalki w wielkoszlemowym Australian Open i tak zrobiła na niej wrażenie. "To była najszybsza piłka, przeciwko jakiej grałam" - oceniła po porażce polska tenisistka.
"Nie jestem oczywiście zadowolona z wyniku, ale wiem, że Danielle zagrała znakomity tenis. Gdybym miała więcej szans na to, by wejść z nią w wymiany, to byłoby znacznie łatwiej. Ale ona zdobywała punkty serwisem i returnami. Próbowałam znaleźć rozwiązanie, ale domyślam się, jak ona się dziś czuła na korcie, bo ja czasem też tak mam. Trudno jest zatrzymać przeciwniczkę, gdy gra w ten sposób. Nie myślałam o tym podczas meczu, ale po nim... Nie mam nawet do siebie o nic żalu, bo zrobiłam dziś, co mogłam" - podsumowała Świątek na konferencji prasowej po porażce 4:6, 1:6.
Rozstawiona z numerem siódmym tenisistka z Raszyna zapewniła, iż była przygotowana na agresywny styl gry Collins (27.).
"Ale myślę, że to była najszybsza piłka, przeciwko jakiej kiedykolwiek grałam w meczu. Na treningu zdarza mi się uderzać piłkę o być może podobnej prędkości, ale podczas spotkań jest inaczej, bo zawodniczki nie chcą aż tak bardzo ryzykować. W jej przypadku dziś jednak chyba nie można nawet mówić o ryzykownych zagraniach, bo grała z kontrolą. Jestem pod wrażeniem i mam wiele uznania dla niej za ten występ. Ciekawa jestem, jak będzie wyglądał finał. Zamierzam go obejrzeć i uczyć się" - dodała z uśmiechem.
Polka zaznaczyła, że w dwóch poprzednich rundach również mierzyła się z potrafiącymi szybko grać zawodniczkami, ale Amerykanka weszła na inny poziom.
"Wykorzystywała każdą okazję. Czuło się, że nie ma przestrzeni do tego, by zbudować akcję nawet nie wolną, ale po prostu trochę wolniejszą, mniej ryzykowną. To było wymagające" - skwitowała.
Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego zaznaczyła, że już podczas spotkania pogodziła się z tym, że rywalka gra tego dnia świetnie. Zastrzegła jednak, że nie oznacza to, iż w trakcie meczu zaakceptowała już porażkę.
"Czułam jej piłki na rakiecie i one były naprawdę trudne. Nie chciałam złościć się z tego powodu lub skupiać się na tym, bo to nie jest dobre podejście. Wiem, że zagrała perfekcyjny mecz i takie rzeczy się zdarzają. Ja także mogę taki mieć. Z pewnością nie był to ten dzisiejszy. Ale miałam tak w przeszłości i mam nadzieję, że w przyszłości też tak będzie. To tenis, więc będę miała kolejne szanse" - skwitowała.
Dziewiąta rakieta świata w dwóch poprzednich rundach rozegrała długie trzysetowe pojedynki. Przyznała, że jej ciało było obolałe podczas półfinału.
"Ale to nie jest nic negatywnego, bo jestem do tego właściwie przyzwyczajona. Podczas okresu przygotowawczego trenuję dużo i moje ciało też jest obolałe. Czasem nawet czuję się lepiej fizycznie, kiedy nie jest ono w idealnym stanie. Być może dziś moja reakcja była nieco wolniejsza, ale Danielle grała naprawdę szybko, więc nie zamierzam +gdybać+. Uważam jednak, że pod względem mentalnym był to mój najlepszy dzień" - oceniła.
20-letnia Polka i tak zanotowała najlepszy wynik w historii swoich występów w Australian Open. W latach 2020-2021 odpadła w 1/8 finału, a w debiucie przed trzema laty - w drugiej rundzie.
"Jestem dumna z siebie, bo mecze z Soraną i Kaią (Cirsteą i Kanepi, w 1/8 finału i ćwierćfinale - PAP) były naprawdę intensywne i wygrałam je sercem. Nauczyłam się podczas tego turnieju, że nie muszę grać perfekcyjnego tenisa, by wygrywać spotkania, nawet na korcie twardym" - wskazała.
Zapytana o to, gdzie widzi pole do poprawy w swojej grze na tej nawierzchni w najbliższym czasie, zaznaczyła, że zawsze chce ulepszać serwis.
"Może też chodzenie do siatki. Jest wiele takich rzeczy, ale nie chcę wam ich wszystkich zdradzać. Czuję, że mogę się poprawić w wielu aspektach i to jest plus, bo gdybym osiągnęła maksimum w swojej grze, to nie miałabym już nadziei" - podkreśliła z uśmiechem mistrzyni French Open 2020.
Jak dodała, rozwinęła swoją grę na "betonie" i ma trochę większy wachlarz umiejętności, z którego korzysta podczas meczu. Przyznała też, że bardziej lubi już taki rodzaj kortu.
"Zawsze na +mączce+ będę się czuła lepiej, ale teraz bardziej polubiłam twarde korty. Czuję też większą kontrolę, częściej nadążam za piłką i to ja mogę przejmować inicjatywę oraz realizować swoją taktykę, a nie tylko dostosowywać się do tego, co grają przeciwniczki. Mam nadzieję, że ten progres nadal będzie tak szybko postępował" - zaznaczyła.
Raszynianka, która zaczęła sezon od dotarcia do półfinału turnieju WTA w Adelajdzie, nie kryje, że styczeń przyniósł jej więcej frajdy niż ostatnie miesiące poprzedniego roku.
"Moje nastawienie dotyczące bycia na tourze też się zmieniło. Zobaczymy, czy uda mi się to utrzymać, bo jak na razie czuję się dość świeżo" - podsumowała.
Kolejnym startem w jej kalendarzu będzie rozpoczynający się 14 lutego turniej WTA w Dubaju.

REKLAMA

To może Cię zainteresować