Trzy nowe albumy, które musisz usłyszeć #7 (07/2023)

Łukasz Lorenc | Utworzono: 09.08.2023, 22:05 | Zmodyfikowano: 09.08.2023, 22:05
A|A|A

Nowy cykl rozpoczęliśmy wraz ze startem 2023 roku; to te momenty w muzyce, które łatwo przegapić wśród lawiny premier, gdy wciąż rozkoszujemy się ulubionymi albumami ubiegłego sezonu. Grafik jest napięty, a koncepcji, którym warto się przysłuchać wcale nie brakuje. Z pomocą przychodzą środowe wieczory na 89,8 FM. To Wasz nowy radar na nowe.

ANOHNI, My Back Was A Bridge For You To Cross

Dużo myślałam o What's Going On Marvina Gaye'a. To był dla mnie naprawdę ważny kamień milowy. Nowe utwory są swego rodzaju echem z przyszłości do tamtego albumu sprzed 50. lat

– mówi ANOHNI o swoim szóstym albumie studyjnym. To powrót po wielu latach – podobno sam ​​proces twórczy był żmudny, ale i pełen natchnienia, radości i intymności. Transseksualna artystka otwiera przed nami wątki osobiste, przepracowane ale i polityczne, społeczne, pełne obaw a zarazem szczerości. Piękny, soulowy wokal, dużo przestrzeni w melancholijnych kompozycjach, dużo balladowego ciepła. Gitary Jimmyego Hogartha, który grał między innymi z Amy Winehouse czy Tiną Turner – zdobią oszczędne, acz piękne brzmienie piosenek. To taki album wytchnieniowy, który w letnim sezonie refleksji z pewnością wszystkim wyjdzie (i wejdzie) na dobre. 

K-Lone, Swells

Współzałożyciel wytwórni Wisdom Teeth powraca z drugim, pełnometrażowym projektem. Album to muzyczny kalejdoskop: od deep house'u, przez g-funk i R&B po basowe i ciepłe, melodyjne hity. K-Lone zawsze cenił sobie różnorodność instrumentów perkusyjnych (i wcale nie zgubił tego tropu), jednak zza debiutanckiego, zamglonego obrazu wyłania się zupełnie świeże spojrzenie, które nie bez powodu ujrzało światło dzienne w środku wakacji. Muzyk nie odgrzewa kotleta, a bada zupełnie nowe grunty, wskazując na szeroki wachlarz zajawek wpisanych w elektroniczne produkcje. Popowo, a jednak niszowo, zgrabnie, a na bogato; dzięki tej umiejętności bycia elastycznym, pomysłowym, a przy tym na wskroś autentycznym, artysta trafia do czołówki najciekawszych twórców i twórczyń muzyki elektronicznej. 

Jessy Lanza, Love Hallucination

Jessy wróciła! Z Bay Area przeprowadziła się do słonecznego Los Angeles, a w jej muzyce da się to odczuć od pierwszych sekund obcowania z albumem. Zwykle interesowały ją dość chłodne, połamane struktury – i spokojnie, miłość do breakbeatu nie znika – jednak bez wątpienia artystka odkrywa przed nami nowe ja. Do twórczości wokalistki i producentki wpadło trochę świeżego powietrza za sprawą wspólnych realizacji m.in. z Jacquesem Greenem. Lista gości jest dłuższa i to za ich zasługą rozszerzył się również zestaw narzędzi produkcyjnych. Dla mnie muzyka Lanzy zawsze była mostem pomiędzy klubową estetyką, a odważnym pojmowaniem instytucji piosenki. Na nowym albumie śpiewa o pewności siebie, zaufaniu (własnemu instynktowi) i szczerości. Faktycznie na „Love Hallucination” usłyszymy tej śmiałości i uczuć zdecydowanie więcej, a już sam widok na okładce podpowiada, że artystka wprost rozkwita i dotyka chmur. Na szczęście!

Do usłyszenia na antenie Radia RAM w środy po 22:00  w audycji Wszystko co najlepsze.

REKLAMA

To może Cię zainteresować