Trzy nowe albumy, które musisz usłyszeć #8 (08/2023)
Nowy cykl rozpoczęliśmy wraz ze startem 2023 roku; to te momenty w muzyce, które łatwo przegapić wśród lawiny premier, gdy wciąż rozkoszujemy się ulubionymi albumami ubiegłego sezonu. Grafik jest napięty, a koncepcji, którym warto się przysłuchać wcale nie brakuje. Z pomocą przychodzą środowe wieczory na 89,8 FM. To Wasz nowy radar na nowe.
Panda Bear & Sonic Boom, Reset in Dub
Panda Bear i Sonic Boom rok temu wydali wspólnie album, a ten (całe szczęście!) doczekał się zupełnie nowej, zdubowanej koncepcji legendarnego, brytyjskiego producenta Adriana Sherwooda. O ile nigdy nie ruszał mnie szczególnie twórczy ton Noah Lennoxa (czy to solowo czy z Animal Collective - choć oczywiście szanuję) - tak wiem, że nie zapomnę występu Sherwooda z Pinchem podczas Nowych Horyzontów w Arsenale Miejskim i mam pewność, że scena muzyki elektronicznej zawsze będzie wierna jego basowym ideałom. Dajcie się rozpłynąć, a może rozpuścić w niskich częstotliwościach, skąpanych pomiędzy wykręconymi wokalami i kolejnymi sonicznymi przyjemnościami, ukrytymi pod wierzchnią częścią melodii.
Pale Jay, Bewilderment
Pale Jay to z wykształcenia wokalista i pianista jazzowy, samotnik-instrumentalista, który nagrał i wyprodukował wszystkie utwory na albumie z wyjątkiem „By The Lake”, który powstał ze Stevem Okonskim, Aaronem Frazerem i Michaelem Montgomerym. Jego nowy album trafił do mnie znienacka, przypadkiem, wśród poszukiwań soulowych, niespiesznych brzmień. Te, garściami można złapać na „Bewilderment” - nieco przykurzone, wyjęte z poprzedniej epoki, chętnie nawiązujące do delikatnego disco i ciepła afrobeatu. Słychać w tym wszystkim zajawkę na instrumentalną muzykę hip-hopową, podkłady mają konstrukcję bitową - i choć Pale Jay śpiewa - to bez wątpienia mógłby zmienić za chwilę kurs na nawijkę. Dla mnie to idealny album na letnie przesilenie - gdy chcemy cieszyć się wakacjami, choć wszystko nam podpowiada, że to już jest koniec...
Barker, Unfixed
To album krótki, acz szalenie treściwy. Na pewno niełatwy, choć splot tych cyfrowych, nieco chłodniejszych, metalicznych dźwięków z pewnością każdy trud wynagrodzi. W moim odczuciu nie jest to płyta stricte taneczna, bo nadto poszukująca i studiująca możliwości perkusyjnych połączeń. Barker jest jak projektant-wizjoner syntezując bas, bębny i brzmieniowe odczucia, które rozlewają się pod postacią szumów, fal, szmerów, wybuchów. Na przestrzeni jednej kompozycji w swojej modularnej historii -producent potrafi być i wyjątkowo subtelny i ekspresyjny zarazem. Kompozycje raz płynne, raz połamane, zachęcają do patrzenia w nie na wskroś, czego rezultatem mogą być kosmiczne wrażenia. Może nie do roztańczenia, ale na pewno do rozbujania, do marzenia, miejscami i głębokiego odpoczynku. Gdy na zewnątrz za duszno - tu znajdziecie przestrzeń i tlen.
Do usłyszenia ponownie: