Złota dziesiątka od Himalajów do Himalajów na 21. MDAG

Jan Pelczar | Utworzono: 09.05.2024, 14:20 | Zmodyfikowano: 09.05.2024, 14:20
A|A|A

1. "Ostatnia wyprawa", reż. Eliza Kubarska 

 
W mieście Wandy Rutkiewicz, kilka dni po tym jak "Symfonia alpejska..." - teatralne dzieło sztuki z Wrocławskiego Teatru Pantomimy - dostała się do finału ogólnopolskiego konkursu, przejść obojętnie obok dokumentu "Ostatnia wyprawa" się nie da. Reżyserka Eliza Kubarska przedstawia się w pierwszych scenach jako wspinaczka, która z miejsca zainteresowała się historią Wandy Rutkiewicz, gdy tylko o niej usłyszała. I wtedy dotarło do niej, jak wielu wierzy, że słynna himalaistka wciąż żyje. "Ostatnia wyprawa" zaczyna się ponadto od odnalezienia nieznanych dokumentów, potem wjeżdżają pięknie wystylizowane napisy początkowe. Zaczyna się śledztwo i niezwykła wyprawa filmowa. Najbardziej fascynującym elementem jest udostępniony przez siostrę bohaterki intymny audiopamiętnik. Najmocniej zostało we mnie zdanie z jednego z pierwszych prezentowanych nagrań, kiedy Wanda Rutkiewicz mówi o swojej niezdolności do życia „tu i teraz", o ciągłym zanurzeniu w przeszłości. Na zmianę z wybieganiem w przyszłość. Od filmu „Ostatnia wyprawa", co jest wyborem absolutnie zrozumiałym i chyba jedynym, zaczyna się też oficjalnie i uroczyście w piątkowy wieczór wrocławska odsłona 21. Millenium Docs Against Gravity. To także premiera tygodnia Strefy Kina Radia RAM z przedednia festiwalu. 

 
2. "Przynoszę ci dzikość", reż. Dyba Lach

Trudno o ważniejszy temat niż nasza przyszłość. A ta związana jest m.in. z tym, jak dbamy o otoczenie. Nie ma lepszego papierka lakmusowego we Wrocławiu niż Odra. Nad Odrą nie ma zaś lepszego bohatera niż Michał Zygmunt. Przyjaciel Radia RAM, bohater wielu naszych spotkań, inicjowanych głównie przez Maćka Przestalskiego, powróci do nas także przy okazji premiery filmu „Przynoszę ci dzikość". Towarzyszyć mu będą m.in. twórcy, Dyba i Adam Lachowie, których zawodowe i wrocławskie doświadczenia prowadzić mogły do Michała podobną ścieżką. Muzyk, artysta, ale i człowiek oddany Odrze w każdym aspekcie. Przytłoczony jej umieraniem postanowił symbolicznie oddać rzece dzikość. Dla mnie to film nie tylko o rejsie tradycyjną, drewnianą łodzią. W twórczości i działalności Michała fascynuje mnie osobisty aspekt: on to robi m.in. dla córki.  

 

3. "Wojna porcelanowa", reż. Slava Leontyev, Brendan Bellomo 

Rzecz nie o Bolesławcu, Chinach, Karolinie, czy Rosenthalu, a o tym, co ma na nas bezpośredni wpływ, chociaż staramy się nie myśleć o wojnie w sąsiednim kraju każdego dnia. I pielęgnujemy w sobie błogość myślenia, że kilkaset kilometrów dalej już tylko pokój. A jednak – porcelaną z tytułu jest Ukraina. Bohaterowie to artyści: Anya Stasenko. Andrey Stefanov i Slava Leontyew, którzy w trakcie wojny wciąż szukają inspiracji i chcą bronić swojej kultury, bo tylko dzięki niej Ukraina może być jak porcelana – możliwa do rozbicia, niemożliwa do zniszczenia. Równolegle wrocławski artysta z Ukrainy, Yuriy Biley, reprezentuje Polskę na Biennale w Wenecji. Jeśli nie możemy pojechać na Lido, chodźmy do BWA Studio na jego wystawę, a przy okazji MDAG na film o artystach z kraju, w którym także ludzie sztuki chwycili za karabiny lub zbiórki na sprzęt wojskowy, bo ich ojczyzna musi się bronić. Także dla naszego pokoju.


4. "Copa 71",  reż. James Erskine, Rachel Ramsey

Kocham piłkę nożną, ale dlaczego nic nie wiem o turnieju w Meksyku z 1971 roku? Dlaczego nikt nic nie wie, a piłką kobiecą zajmuje się świat dopiero od lat dziewięćdziesiątych? Dlaczego istnienie turnieju wręcz utajniono? Czy kobiecy futbol był aż tak niewygodny dla władz światowej piłki? Kim były ówczesne gwiazdy tej dyscypliny? Mam tyle pytań przed festiwalowym seansem dokumentu, który mam nadzieję odpowie tylko na część, a pozostawi z wieloma innymi. 

5. „Rave", reż. Łukasz Ronduda, Dawid Nickel 

Sponiewierany kaskader, którego gra Ryan Gosling dociera spóźniony do klubu z karaoke. Jest w opłakanym stanie, bo przejechał przez całe Sydney walcząc na pace ciężarówki, został też przeciągnięty ulicami, a na koniec wypadł z szoferki, tłukąc przednią szybę. W filmie „Kaskader" („Fall Guy") pada w tym momencie pytanie: „przyszedłeś kanałami, czy byłeś na rave'ach?". Jeśli w tym momencie parsknęliście śmiechem lub musieliście zapytać kogoś „o co chodzi", to dokument twórców „Ostatniego komersa" i „Wszystkich naszych strachów" jest dla was. Podobnie jak obowiązkowe codzienne wizyty w klubie festiwalowym MDAG, czyli „Czuła Jest Noc". 

Przed wrocławskim seansem prelekcja, a po nim rozmowa z twórcami. Prowadzi Łukasz Lorenc. 

6. "Efterklang. The Makedonium Band", reż. Andreas Johnsen 

A propos klubów festiwalowych wrocławskiego festiwalu filmów dokumentalnych. Najlepsze wspomnienia mam z lat, gdy trzeba było dojść z kina na Włodkowica lub Ruską. W tamtych czasach były też festiwalowe koncerty. Z kulminacją w postaci wrocławskiego występu duńskiej formacji Efterklang. Dali przepiękny koncert w miejscu, na które dziś mówimy „Podwórko Neonów". Wtedy nie było tam instagramowo, a Efterklang zagrali bez większych fochów. I możemy do dzisiaj powtarzać, że spotkaliśmy się z nimi na bezpretensjonalnym koncercie w podwórku zastawionym beczkami, a potem patrzeć jak koncertują w Metropolitan. Teraz pora na zupełnie inną historię: Efterklang poleciało do Skopje. Flm o spotkaniu z bałkańską sceną wyreżyserował twórca wielu ciekawych dokumentów m.in. o Ai Wei Weiu, czy diecie zasilanej robakami. Jeśli miałbym FOMO związane z przegapieniem jakiegokolwiek filmu z tegorocznego repertuaru, to właśnie po tym tytule. 

7. „Las", reż. Lidia Duda

Kupujesz dom w lesie, by uciec od współczesnego świata. Współczesny świat cię dogania i stawia w lesie granicę. Z Salonik, gdzie film miał światową premierę, „Las" wrócił z nagrodą. Podejrzewam, że film Lidii Dudy będzie dla nas jak książka Mikołaja Grynberga „Jezus umarł w Polsce" – nie chcieliśmy, żeby musiały powstawać, ale trzeba się z nimi co najmniej zapoznać i wyciągnąć wnioski. Jak mawiał klasyk z czasów, gdy polska polityka szybowała na innym poziomie, bo nie była transmitowana 24/7: „warto być przyzwoitym". 

8. "8. dzień chamsinu", reż. Zvika Gregory Portnoy

Marka Hłaski, bohatera filmu, przedstawiać nie trzeba nikomu. W twórcach – a są nimi Zvika Gregory Portnoy i Zuzanna Solakiewicz – zakochałem się dzięki filmowi „15 stron świata" o Eugeniuszu Rudniku. Producentką jest Maria Krauss, świeżo po defiladzie gal i laurów za „Twarze Agaty" Gosi Kozery-Topińskiej. Brak tego ostatniego dokumentu na jakimkolwiek seansie we Wrocławiu uważam za największy skandal repertuarowy 2023 roku. I trochę nie chce mi się wierzyć, że rozmowy Mateusza Łapota z twórcami „8 dnia chamsinu" usłyszycie w Strefie Kina szybciej niż nagranie z Gdyni, gdzie rozmawiałem z autorką najlepszego filmu ostatniego Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Ale takie są już paradoksy za kulisami wywiadów, festiwali i dystrybucji. Najważniejsze pozostaje spotkanie z filmem. A wyżej wymienieni twórcy to gwarancja angażującego i niezapomnianego seansu.  

9. "Ścieżka dźwiękowa zamachu stanu", reż. Johan Grimonprez

Nie ujmę tego lepiej niż Wojciech Diduszko z ekipy festiwalowej, zatem cytuję znakomitą zapowiedź:

Cool war zamiast Cold war! A przynajmniej taka była część diabolicznego planu... Lata 60-te w pełnym rozkwicie – Afryka uzyskuje niepodległość, wielkie mocarstwa inicjują zamachy stanu i morderstwa (Lumumba!), Fidel Castro nocuje na Harlemie, Chruszczow wali butem w stół, Max Roach wdziera się na obrady ONZ. A w ścieżce dźwiękowej i na ekranie: John Coltrane, Louis Armstrong, Dizzy Gillespie, Eric Dolphy, Nina Simone jako budowanie amerykańskiej soft power. Oglądałem ten film jak w gorączce, totalnie polecam!"

10. „Agent szczęścia", reż. Arun Bhattarai, Dorottya Zurbó

Złota dziesiątka od Himalajów do Himalajów. Wanda Rutkiewicz na szczycie, ranking szczęścia mieszkańców Bhutanu w miejscu, w którym wpisujemy dziesięć. Czy będzie to filmowe dziesięć na dziesięć? Co by się musiało dziać dookoła, by ocenić swoje szczęście w maksymalnej skali? Czy sama świadomość tego, co dzieje się dookoła nas nie czyni z takiej oceny niemożliwości? Moralnej lub poznawczej? Zawsze na Millenium Docs Against Granity fascynowały mnie dokumenty, których początek leży w pomyśle na sprawdzenie jednej koncepcji, uzyskaniu odpowiedzi na pozornie proste pytanie, które uruchamia całą lawinę wydarzeń lub procesów. Nie zawsze to były ciekawe filmy, ale czasem niesamowite inspiracje. Czy do dokumentów o przygotowaniach na przyjęcie Obcych albo o nudzie dołączy w tym roku „Agent szczęścia"? Już sam fakt, że w Bhutanie odpowiedzi szukają m.in. Węgrzy rodzi wiele dodatkowych pytań. Będzie można je zadać. Twórcy przyjadą do Wrocławia na finał festiwalu. 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować