Porażka Śląska w debiucie w Lidze Mistrzów
fot. Bartosz Tomczak / Uhonorowanie Mieczysława Łopatki i śp. Adama Wójcika
Posłuchaj pomeczowych rozmów:
Adrian Bogucki
Reggie Lynch
Michał Lizak
Śląsk do meczu z mistrzem Węgier przystąpił trzy dni po zwycięstwie w turnieju o Superpuchar Polski i we Wrocławiu mocno kibice wierzyli, że triumf w Radomiu poniesie ich zespół do wygranej w Lidze Mistrzów. Zaczęło się dobrze, bo pierwsze punkty zdobył Adrian Bogucki, ale kolejny fragment spotkania zespół trenera Miodraga Rajkovica przegrał 0:10. Fatalną serię w ataku przerwał Ajdin Penava i od tego momentu spotkanie się wyrównało, ale całą kwartę Śląsk przegrał dziewięcioma punktami. Wrocławianie w pierwszej odsłonie spotkania siedem razy próbowali swoich sił w rzutach za trzy i nie trafili ani razu.
Czarną serię przerwał Isaiah Whitehead i było 18:24, a kilka minut później już nawet 27:27.
W końcówce drugiej kwarty goście ponownie odskoczyli (33:38), ale w ostatniej akcji Whitehead skutecznie przymierzył znowu z dystansu i zmniejszył straty do dwóch punktów. Była to druga „trójka” Śląska w tym spotkaniu, przy czterech rywali. Polski zespół już do końca meczu ustępował w tym elemencie Węgrom.
W trzeciej kwarcie Śląsk wyszedł na prowadzenie 48:46, ale kolejne cztery minuty przegrał 0:8 i ponownie wygrywali goście. W końcówce wrocławianie ponownie się przebudzili i przed ostatnią odsłoną spotkania tracili do Falco tylko dwa oczka (57:59).
Na początku czwartej kwarty mistrz Węgier odskoczył na siedem punktów (57:64), ale kolejny raz wrocławianie potrafili odrobić straty. Na niewiele ponad cztery i pół minuty przed końcem Jeremy Senglin wykorzystał jeden z dwóch rzutów osobistych i po raz kolejny na tablicy wyników pojawił się remis (68:68).
Do ostatnich minut trwała wyrównana walka, ale to goście byli ekipą, która miała te dwa, trzy punkty przewagi. Przy stanie 71:74 Penava zdecydował się na rzut za trzy punkty, ale nie trafił. Była to 29. próba Śląska w tym spotkaniu i tylko siedem było skuteczne. W odpowiedzi taką samą akcję przeprowadzili Węgrzy, ale skuteczną i odskoczyli na sześć oczek. Do końca pozostawało niewiele ponad 40 sekund. Śląsk zdołał jeszcze zbliżyć się na trzy punkty (74:77), ale kolejne akcje rywali przerywane faulami i swoje szybkie rzuty nie przyniosły oczekiwanego efektu i na przywitanie z Ligą Mistrzów wrocławianie musieli przełknąć gorycz porażki.
W drugim meczu grupy F rozegranym wcześniej Pallacanestro Reggiana wygrał z Lietuvos Rytas Wilno 77:64. W następnej kolejce Śląsk zmierzy się na wyjeździe z Lietuvos Rytas (16 października).
Śląsk Wrocław – Falco-Vulcano Szombathely 75:84 (13:22, 23:16, 21:21, 18:25)
Śląsk Wrocław: Isaiah Whitehead 25, Reginald Lynch 11, Angel Nunez 10, Daniel Gołębiowski 10, Ajdin Penava 8, Jeremy Senglin 3, Marcel Ponitka 3, Kenan Blahskear 3, Adrian Bogucki 2, Błażej Kulikowski 0;
Falco-Vulcano Szombathely: Zoltan Perl 29, Benedek Varadi 11, Nikola Popovic 10, Marcell Pongo 9, Marvin Clark 8, Akos Keller 7, Matt Tiby 5, Trey Diggs 5, Kristof Bognar 0.