RAM bo w kapciach: Hollywood zaczyna się w lodówce

fot. archiwum prywatne R. Dudzica
Stworzone przez Roberta Dudzica dźwięki można usłyszeć w trailerach większości hollywoodzkich produkcji, m.in. Batmana, Supermana, Terminatora, Matrixa czy Oppenheimera, ale też w oprawach i produkcjach ABC, BBC, ESPN, HBO czy Netflixa. Do USA wyjechał w latach 90. Z niczym. Trochę sprzątał, trochę grał na perkusji. Przypadkiem trafił do radia. I tak się zaczęło. Dziś znają go wszyscy najważniejsi twórcy w branży filmowej.
Papryka za dolara
Większość dźwięków odkryłem przypadkiem. Lubię gotować, a podczas gotowania często słychać, co dzieje się z jedzeniem — niezależnie od tego, czy to gulasz, czy cokolwiek innego. Kiedyś, przez przypadek, nacisnąłem paprykę i pomyślałem: „O, jaki fajny dźwięk!”. Potem pojechałem do sklepu, kupiłem kilka papryk i włożyłem je do lodówki, żeby dobrze się schłodziły — zimne są bardziej twarde. Gdy je wyjąłem, zacząłem je naciskać i nagrywać. Papryka kosztowała mnie niecałego dolara, a zarobiła na siebie kilkaset, może nawet kilka tysięcy razy. Czego jeszcze można użyć? Sałata świetnie się sprawdza. Albo duża, zimna główka kapusty. Gdy zaczniesz odrywać z niej liście, brzmi to tak, jakby łamały się wielkie gałęzie.
Tajna broń
Pistolet do masażu. Był już wykorzystany w tylu filmach! Działa bardzo szybko. Cała sztuka polega na tym, że moi koledzy — elektronicy — przerobili go od środka, tak żebym miał pełną kontrolę nad prędkością.
Dźwięk? Wirtualny teatr wyobraźni
Ludzkie ucho nie musi się przyzwyczajać do nowego brzmienia – ono już je zna. Zna jego charakterystykę, rozpoznaje je instynktownie. Nie musi się męczyć ani analizować. Można wtedy w pełni skupić się na samym dźwięku – na tym, co sobą reprezentuje. Z drugiej strony, gdy ludzie słyszą moje dźwięki, często nie mają pojęcia, skąd one naprawdę pochodzą. Ufają temu, co słyszą w filmie czy programie telewizyjnym. A dźwięk może być zupełnie oderwany od źródła – stworzony z czegoś zupełnie innego. Ale jeśli idealnie pasuje do obrazu, to po prostu uznajesz, że tak właśnie brzmi.
Najważniejsza część pracy?
Pomysł.
Nie do podrobienia
Dźwięki muszą być unikalne. Klienci płacą wysoką cenę za niepowtarzalność. To bardziej pracochłonne i wymaga dużo więcej czasu. Przykład? Ostatni Mission: Impossible. Te wszystkie dźwięki w zwiastunie, gdy Tom Cruise leci samolotem — to moja robota.
Recordy w trasie
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent rzeczy robię sam. Zawsze mam przy sobie sprzęt do nagrywania, więc gdy wydarzy się coś unikalnego — na przykład eksplozja — wiem, że mogę to nagrać.
Dźwiękowy american dream
Chciałem wyjechać do Stanów i zostać muzykiem. Udało mi się – dostałem wizę i w 1990 roku przyleciałem do Nowego Jorku. Jednak marzenia o karierze perkusisty szybko się rozwiały. Szybko zrozumiałem, że muzyków na moim poziomie jest tu dziesięciu na każdej ulicy. Nie miałem pieniędzy, nie miałem nic. Wyjechałem więc do Connecticut. Musiałem wrócić do szarej codzienności i podjąć zwykłą pracę. W weekendy grałem w zespole weselnym, wieczorami sprzątałem u dilera samochodowego, pracowałem u dentysty, a czasem sprzątałem biura. W ciągu dnia zatrudniłem się w sklepie spożywczym. I właśnie tam po raz pierwszy zacząłem poznawać brzmienia... różnych warzyw.
Radio
Pewnego dnia kolega powiedział mi: „Przecież nie będziesz całe życie wykładał marchewek i ziemniaków na półki”. Pomyślałem: no chyba nie. I tak kupiłem swój pierwszy komputer. Zarabiałem wtedy 6 dolarów za godzinę, a komputer kosztował mnie 3,5 tysiąca — to była ogromna suma. Przyszedł, ale nie było YouTube’a, Internet był słaby, więc wszystkiego musiałem uczyć się sam. Otwierałem słownik i tłumaczyłem słowo po słowie, żeby zrozumieć nowy język. W końcu trafiłem do radia. Zadzwoniłem, bo chciałem zdobyć jedną konkretną piosenkę. Kolega zaprosił mnie wtedy na wycieczkę po stacji. Szybko zorientował się, że wiem o sprzęcie i radiu więcej niż ci, którzy tam pracowali.
Druga część rozmowy z Robertem Dudzicem w Podróżach z Radiem RAM 19 lipca