Katastrofa „Heweliusza” po latach. Roman Czejarek o tym, czego dowiedział się z tysiąca rozmów

Ewelina Lis | Utworzono: 17.11.2025, 21:07 | Zmodyfikowano: 17.11.2025, 21:07
A|A|A

fot. arch. prywatne R. Czejarka

Śledziłem przez lata wszystko, co dotyczyło Heweliusza, to był fragment mojego życia. W 1993. roku byłem młodym reporterem, chwilę po przeprowadzce ze Szczecina do Warszawy. Wysłano mnie do hali z teleksami, czyli urządzeniami do przesyłania pilnych wiadomości. To były maszyny wielkości pralki. I ten teleks zaczął wypluwać depesze. Zobaczyłem nazwiska napisane z błędami, pokręcone. I informację, że wydarzyła się tragedia, są ofiary. Patrzę i myślę: znam te nazwiska.

Myślę, że część tych osób była potwornie przerażona, część płynęła pierwszy raz, a wielu przez długi czas nie wiedziało, co właściwie się dzieje. W pewnym momencie zgasło światło. Jedna z uratowanych osób, z którą rozmawiałem, do dziś panicznie boi się ciemności — nosi przy sobie różne latarki, wszędzie: w toalecie, w łóżku, pod poduszką. Innej osobie z kolei wydaje się, że wieżowiec, w którym mieszka, nieustannie się kołysze. Budzi się w nocy z wrażeniem, że łóżko pływa, że przesuwa się z lewej na prawą stronę, i odruchowo próbuje „korygować przechył”. To wszystko w nich zostało.

POSŁUCHAJ ROZMOWY:

"Heweliusz. Prawdziwa historia" to podcast Polskiego Radia autorstwa Romana Czejarka, który bada przyczyny katastrofy promu "Jan Heweliusz" z 14 stycznia 1993 roku. Zginęło wtedy 56 osób: 20 marynarzy i 36 pasażerów, w tym dwoje dzieci. Uratowano 9 osób. 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować