Preludianie, Nocturianie, Wariacjoniści

Ewelina Lis | Utworzono: 27.10.2025, 17:25 | Zmodyfikowano: 27.10.2025, 17:26
A|A|A

fot. słuchacze/ Radio RAM/ Henryk Mamica-Hüsken

Proszę sobie wyobrazić, że po wieczornym koncercie nie mogłem spać. Zacząłem malować o szóstej rano, bez śniadania. Powstał obraz akrylowy na płótnie, z wyraźną fakturą, co jest charakterystyczne dla mojego malarstwa. Odważne gesty malarskie i impresyjne uchwycenie chwili – tak opowiada o swoim najnowszym dziele Artur Zienko.

Za Piotra Alexewicza, który w finale Konkursu Chopinowskiego zajął piąte miejsce, mocno trzymali kciuki m.in. sąsiedzi z ulicy Akacjowej, z wrocławskiego Borka. — Mam pieski i od dwudziestu lat przemierzam pieszo okolicę. Wieczorami, od maja do października, gdy okno jest uchylone, a Piotr ćwiczy, muzyka unosi się w powietrzu. Trzeba się wtedy zatrzymać. Człowiek ma wrażenie, że przenosi się na inną planetę — opowiadała jedna z mieszkanek.

To fragment reportażu "Alexewicz: Chopin z ulicy Akacjowej" Dawida Dettlaffa, który rozmawiał nie tylko z sąsiadami, ale także studentami Akademii Muzycznej, wrocławianami i uczestnikami Konkursu Chopinowskiego. 

– Praca nad reportażem to był niezwykle intensywny tydzień. Zdarzyło się, że przyśnił mi się Piotrek – to był krótki sen, ledwie powidok. Ale coś we mnie zostało, jakby mnie "prześladował" (śmiech). Cały czas o nim myślałem. Kiedy rozmawiałem z moją dziewczyną – rozmawialiśmy o Alexewiczu. Kiedy dzwoniłem do rodziców – opowiadałem, jak idzie praca nad reportażem. Bardzo chciałbym go poznać. Pisać o kimś, kogo się nigdy nie spotkało, tworzyć opowieść o kimś nieznanym. Jest w tym coś romantycznego – podkreśla. 

– Wyniki Konkursu Chopinowskiego ogłoszono mniej więcej o wpół do trzeciej. Czekałem. Mijała godzina 21, potem 22, 23, w końcu północ – a oni wciąż rozmawiali. Siedziałem przed laptopem, ręce założone, głowa co chwilę leciała w dół. Obudziło mnie dopiero... klaskanie. Wszyscy wokół: „Brawo! Brawo!”. Otwieram oczy, patrzę zdezorientowany – co się dzieje? A potem po schodach zeszli bardzo ważni ludzie i uroczyście ogłosili wyniki – relacjonuje.

Karolina Gazda Wojszwiłło zmagania w Konkursie Chopinowskim śledzi od 14. roku życia. – Jestem z wykształcenia pianistką, ale od początku wiedziałam, że to nie będzie moja droga, dlatego słuchałam z większym luzem – wspomina.

A jak zmienia się życie, kiedy zaczyna się Konkurs? – Wstaję o 5.30, więc zanim zaczynają się przesłuchania, mam czas na wszystko – spacer z psem, ogarnięcie dzieci i wyjazd do pracy. Włączam radio, żeby grało w tle. Potem, gdy zaczyna się popołudniowa sesja, odpalam telewizor, a wieczorem nadrabiam na YouTubie, żeby być na bieżąco – wymienia. 

O biletach trzeba zacząć myśleć kilka miesięcy wcześniej... albo jeszcze wcześniej? – To był pierwszy konkurs, kiedy zapomniałam o tych nieszczęsnych biletach, o które błagałam w social mediach. Na szczęście udało się kupić. Byłam z dziećmi na trzecim etapie. Mam 18-letniego syna i 16-letnią córkę. To był ten moment, kiedy mogliśmy razem przeżywać muzykę. I wiesz co? Zaskoczyło mnie, jak bardzo ich to poruszyło. Potem długo rozmawialiśmy – o wykonawcach, atmosferze i oczywiście o tym słynnym kaszlu – dodaje. 

Słynny kaszel między występami konkursowymi skomentował prof. Tomasz Zatoński, kierownik Katedry i Kliniki Otolaryngologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu:

Internauci żartowali, że "było prawie jak w szpitalu pulmonologicznym", a sam kaszel to "hołd dla chorującego na gruźlicę Chopina". Posłuchajmy, o czym mowa:

I jeszcze Jan Pelczar z Radia RAM. Podsumowanie Konkursu Chopinowskiego okiem i uchem radiowca. 

 

REKLAMA

To może Cię zainteresować