Bianka już po wizycie! Amerykański specjalista zmienił plan leczenia

Martyna Czerwińska | Utworzono: 24.08.2016, 19:59
A|A|A

Bianka do Nowego Jorku przyleciała w weekend. Wczoraj miała pierwszą wizytę u specjalisty, który podjął się leczenia 2 - letniej wrocławianki.

Dziewczynka będzie miała podawaną specjalną, miejscową chemię, która ma zabić komórki rakowe nie niszcząc przy tym całego organizmu. Bianka dostała szanse na leczenie w USA dzięki ofiarności internautów, którzy złożyli się na wyjazd. Mama dziewczynki Katarzyna Drewnowska - Socik napisała na Facebooku bardzo emocjonalny wpis.

 

Przepraszam, że piszę dopiero teraz. Dziś po prostu musiałam się położyć po południu. Padłam jak duracelek po wyczerpaniu baterii. Noc miałam nieprzespaną,.. a potem jak zaczęliśmy rozmawiać z anestezjologiem zrobiło mi się słabo.. musielibyście zobaczyć minę tego młodego człowieka he he ale nie zemdlałam, dostałam soki, wodę, krakersy....ale ja nigdy nie mdleję.

Badania, wybudzenie, rozmowy - wszystko trwało około 5 godzin. Potem poszliśmy załatwić formalności w drugim szpitalu gdzie podają chemię, potem do domku na rosołek... Lekarz powiedział, że w Polsce mielibyśmy zero, zero! procent szans na zachowanie gałek ocznych! powiedział, że polska chemia nie leczy tego raka, że byłyby wznowy i że w jej przypadku żeby ratować jej życie trzeba by wyciąć jej oczka. Powiedział, że w ostatnim roku na świecie 50% dzieci z tą chorobą zmarło. (na świecie). i że w jej przypadku są dwie metody leczenia - wycięcie oczek lub chemia dotętnicza która jest wymyślona i udoskonalona przez niego. Pochwalił nas za szybką reakcję a mnie szczególnie za niezałożenie dojścia centralnego do podawania chemii :) Bardzo Wam dziękuję, że mogliśmy szybko zareagować :) Pan doktor przewiduje około 4 dawek tej chemii, każda podawana co miesiąc. Pomiędzy nimi wizyta kontrolna, badanie krwi itp. Powiedział też, że zmienia plan leczenia, nie przewiduje laserów i krioterapii (które są mniej inwazyjne), przynajmniej na tym etapie leczenia, bo Bianka ma za bardzo rozsiane guzy, tylko będzie podawał jej za każdym razem zastrzyk z chemią bezpośrednio do oczu a dzień później chemia przez tętnicę udową bezpośrednio do oczu. Przez to dawka chemii w oczach będzie bardzo wysoka ...chemia do oczek będzie miała różne składniki do prawego i do lewego żeby w razie uszkodzeń, jedno oczko działało... Potem dalsze leczenie, ale wszystko po kolei... W trakcie narkozy sprawdzali jakimiś elektro coś tam poziom widzenia w oczkach. I tu nas zaskoczył - powiedział, że ona widzi na poziomie 20-30% średnio. Może nauczyła się z tym funkcjonować... Z dobrych rzeczy - pan doktor uważa, że jest 95% szansy na zachowanie oczek (z lewym jest gorzej) oraz powiedział, że większość dzieci zachowuje poziom widzenia z jakim przyjechało, właściwie jest minimalne ryzyko, ze wzrok jej się pogorszy. Ze złych rzeczy - uświadomił nam, że jeśli ona ma zmutowany gen (a raczej ma bo to przypadek obuoczny) to będzie narażona do końca życia na inne raki :( Będziemy robić badania genetyczne, żeby to sprawdzić. Czyli nie jest najgorzej. A właściwie jest dobrze bo jesteśmy tu gdzie powinniśmy być i pan doktor jest optymistycznie nastawiony do leczenia Bianki. Chemioterapia będzie w czwartek a jutro (w środę) mamy wizytę u pediatry. Ja się dziś rozklejam. Chyba wszystko mi puszcza. Jak patrzyłam na jej zdjęcia gdy była w szpitalu z pokrzywką, albo jeszcze w maju nad morzem, gdy byliśmy nieświadomi wszystkiego to ryczeć mi się chce... :( Muszę trzymać się dla niej, ale jest mi coraz trudniej. Dobrze, że spotykamy fantastycznych ludzi na swojej drodze. Może jutro opowiem o tym coś więcej... Buziaki, trzymajcie się kochani.
Kasia

REKLAMA

To może Cię zainteresować