Koszykarze Śląska o wygraną od mistrzostwa
fot. wks-slask.eu
Pierwsza kwarta to „nerwówka” w wykonaniu koszykarzy obydwu zespołów. Było dużo spudłowanych rzutów i nieporozumień w ataku, wynikających także z dobrej defensywy po obydwu stronach boiska. Legioniści szybciej uspokoili grę, a po pierwszym rzucie Roberta Johnsona za trzy punkty na listę strzelców wpisali się kolejno wszyscy zawodnicy z parkietu.
W 6. minucie po kontrze zakończonej punktami Muhammada-Alego Abdur-Rakhmana zespół trenera Wojciecha Kamińskiego prowadził 13:4. Trener wrocławian Andrej Urlep zmuszony był do wzięcia czasu, a jego uwagi przyniosły częściowy skutek - Śląsk zmniejszył straty do trzech punktów (10:13), ale wynik kwarty 16:10 ustalił Abdur-Rakhman trafiając zza linii 6,75 m równo z końcową syreną czasu przeznaczonego na ofensywną akcję Legii.
Koszykarze Śląska „rozkręcali się” z każdą minutą wykorzystując każdy błąd gospodarzy. Do remisu 16:16 w 12. minucie doprowadził reprezentacyjny skrzydłowy Aleksander Dziewa, dobrze spisywał się D’mitrik Trice, a po dwóch kontrach wykończonych przez innego kadrowicza Łukasza Kolendę 17-krotni mistrzowie Polski z Wrocławia prowadzili 23:21.
Wyrównana walka trwała do końca tej części - w Legii punktowali nie tylko liderzy Johnson i Cowels, ale z dystansu trafiali pozostawieni na wolnych pozycjach przez obrońców rywali Dariusz Wyka i Grzegorz Kamiński. W Śląsku ciężar gry spoczywał na liderze Trice, który nie tylko trafiał, ale dzielił się też piłką. Ta jednak często wykręcała się z kosza wysokim zawodnikom - Dziewie (2 z 5 rzutów za dwa) i Turkowi Keremowi Kanterowi (1 z 4 rzutów za dwa).
Po 20 minutach Legia prowadziła 34:31, głównie dzięki rzutom z dystansu - jej zawodnicy trafili 6 „trójek” podczas gdy goście tylko dwie. Losy spotkania pełnego zwrotów akcji i minimalnej przewagi Legii rozstrzygnęły się w ostatnich trzech minutach - decydowała defensywa i rzuty z dystansu duetu wrocławskich braci Trice - lidera zespołu Travisa i młodszego D’mitrika. Ten drugi jako rezerwowy uzyskał 13 pkt, trafiając 3 z 4 prób zza linii 6,75 m.
Przy prowadzeniu Legii 63:59 na trzy minuty przed końcem Travis Trice trafił zza linii 6,75 m. Chwilę później faulowany wykorzystał jeden z dwóch wolnych i Śląsk remisował 63:63. Legia miała kontratak, ale nie zakończyła go punktami - to mógł być przełomowy moment końcówki dla gospodarzy. Na 39,9 sekund przed końcem amerykański rozgrywający trafił jeszcze raz z dystansu z ośmiu metrów i Śląsk prowadził 66:63.
W kolejnej akcji piłkę rozgrywaną przez legionistów przechwycił najlepszy obrońca sezonu zasadniczego, skrzydłowy Śląska Ivan Ramljak i popędził na kosz. Zmęczony nie trafił i Legia miała szansę na wyrównanie. Trener stołecznych Wojciech Kamiński na 20 sekund przed końcem spotkania wziął czas. Legioniści chcieli trafić za trzy punkty, ale rzuty Johnsona i Koszarka zza linii 6,75 m były niecelne.
Legia trafiła 11 razy za trzy punkty, ale rywale mieli nieco wyższą skuteczność w tym elemencie (8 z 19). Śląsk miał minimalnie mniej strat (12), przy 13 złych podaniach Legii. Decydowały, tak jak w całej finałowej serii detale, w tych był lepszy zespół z Wrocławia.
Czwarty mecz finałowy:
Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 63:66 (16:10, 18:21, 15:16, 14:19).
Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 3-1 dla Śląska. Kolejny mecz odbędzie się w piątek we Wrocławiu.
Punkty:
Legia Warszawa: Robert Johnson 19, Raymond Cowels III 14, Muhammad-Ali Abdur-Rahkman 13, Łukasz Koszarek 7, Grzegorz Kamiński 3, Dariusz Wyka 3, Jure Skific 2, Adam Kemp 2, Jakub Sadowski 0.
Śląsk Wrocław: Travis Trice 21, D'mitrik Trice 13, Łukasz Kolenda 11, Kodi Justice 7, Aleksander Dziewa 6, Ivan Ramljak 4, Kerem Kanter 2, Szymon Tomczak 2, Martins Meiers 0.